Po postrzale minęło już kilka tygodni, Anna czuła się dobrze, wbrew zakazom Lekarzy, wyszła ze szpitala i wróciła do pracy. Obiecała, że będzie na siebie uważać.
Artur Góra siedział w swoim gabinecie i rozmyślał nad ostatnim spotkaniem z piękną blond panią sierżant. Nie wiedział czy powinien się odezwać pierwszy i zaproponować spotkanie, czy może dać w tej kwestii kobiecie pole do popisu.
Nie mógł się na niczym skupić, bo ciągle przed oczami miał jej piękną twarz.
– Doktorku… – zaczęła Lidka, wchodząc nieśmialo do gabinetu.
Artur jak zaczarowany, nie reagował, tylko patrzył się przed siebie.
– Rozumiem, że myślisz o zmianie wystroju tego pomieszczenia, bo tak ciągle gapisz się w ściane?
– ee… Co? Chowaniec? mówiłaś coś?
– Tak, mówiłam, że robimy strajk, i idziemy do domu, a co?
– A nic nic… ok, róbcie co chcecie…
– Pff… serio?- Lidka wzruszyła ramionami i wyszła.
– Co?! Chwila, jaki strajk? Chowaniec! mam nadzieję że to był żart?
– Oczywiście, sprawdzałam tylko twoją czujność!- Krzyknęła z innego pomieszczenia w stacji.
– Co nasz doktor Góra dzisiaj taki niebecny?
– Nie wiem, Adaś. W cale mi się to nie podoba…
– Może w końcu się zakochał- Zażartował Piotr.
– nasz Góra? No błagam…- Oburzyła się Lidka.
– no wiesz… to że twój urok na niego nie działa to nie znaczy że… ee… znaczy, może ja nic już nie będę mówił.
– No jak już zacząłeś to dokończ, proszę, ja zamieniam się w słuch.
– Lidka, no daj naszemu Piotrusiowi spokój, bo jak zwykle coś poplącze, a poza tym… Góra obecny czy nie, ale karetki same się nie umyją. No panie Strzelecki, idziemy bo coś czuje że o tym to nasz szefuncio nie zapomni.- Adam wziął Piotrka za kurtkę i poszli na zewnątrz.
– Co ty wyprawiasz? myślisz że mam czas i chęci myć karetke?
– Nie masz, ja wiem, ja też nie mam ale… jeszcze bardziej nie mam ochoty mówić jej o tym że Gora zakochał się chyba w tej całej pani sierżant.
– A myślisz że to coś poważnego?
– No nie wiem… przecież sam ich widziałeś jak rozmawiali pod szpitalem…
– Adam, ale to że rozmawiali, to jeszcze nic nie znaczy.
– A panowie nie mają niczego innego do roboty tylko rozmowy, kto z kim, i kiedy? oj nie ładnie.- ZZa ich pleców wyszła Martyna.
– Martynka, ale ty nie rozumiesz powagi sytuacji… nasz doktor głora się zakochał.
– Piotrek… to nie jest śmieszne, nie kpij sobie z Góry, bo jak się dowie to… no ja nie chce wiedzieć co ci zrobi.
– Taak, znowu zakręci kaloryfery w mieszkaniu, ha ha.
– To wy dalej u niego mieszkacie?
– No cały czas, i jeszcze ten nowy… no masakra jakaś, mowię ci stary. Zero prywatności.
– Nie przesadzaj kochanie, Nowy przynajmniej Robi codziennie rano dobrą kawusię.
– Ja też bym ci robił przecież…
– Tak jasne, tylko że zanim ty wstaniesz z łóżka to wiesz…
– No ale jak ja mam wstać z łożka, skoro koło mnie, codziennie leży taka piękność.
– Dobra, wiecie co, nie chce mi się was słuchać. Miłego mycia karetki a ja… idę się przespać.- Powiedział Adam i powoli odchodził.
– Ej Adam, poczekaj, mam świetny pomysł. Nowy mnie już tak denerwuje że… chętnie bym mu wyciął jakiś numer…
– O czym ty mowisz?
– No wiesz… dosypiemy mu czegoś tej jego zasranej kawy i… będzie śmiesznie.
– Piotrek! nie możesz tego zrobić, przecież Gora jak się dowie to… to go wyrzuci z pracy!
– Martynka, niedramatyzuj tak, zrobimy to jak już będzie koniec dyżuru…
– Wtedy też nie, bo może mu się coś stać.
– A co? Aż tak się o niego martwisz?
– No… ee… nie ale…
– No i świetnie. To kryjcie mnie przed Górą a ja zaraz wrócę…- Po tych słowach Piotr wsiadł na swój motor i odjechał. Martyna z Adamem stali tak jeszcze chwilę. Kubicka starała się przekonać kolegę, że to nie jest dobry pomysł, jednak, jak wiadomo, męska solidarność jest silniejsza i nic nie uzyskała.
(W gabinecie Góry)
Artur w końcu wziął się za siebie, postanowił zadzwonić do pani sierżant i zaprosić ją na romantyczną kolację u siebie w domu. Nie wiedział dokładnie, co kobieta lubi więc pomyślał że jak zamówi kilka rodzajów potraw z różnych kuchni, to będzie to jego randka marzeń. On sam w sobie gotować nie umiał a… potraktowanie takiego gościa, pudełkiem ciasteczek, wydało mu się słabym pomysłem.
– Ha… Halo?
– Słucham?
– Witam, tu Doktor Artur Góra…
– Taak? w czym mogę Panu pomóc?
– Czy rozmawiam z Panią Moniką Zawadzką?
– Eee… No a jak Pan myśłi? Wiadomo że jeśli to mój numer to…
– Ach no tak, przepraszam… Dzwonię bo chciałem zaprosić panią… znaczy ten…
– Zaraz zaraz… chwila, Artur Góra mówisz pan? czy to ten sam który tak niezgrabnie bajerował mnie przed szpitalem?- Monika roześmiała się cicho.
– No można tak powiedzieć.
– No to Artur, mów tak od razu, Nie pamiętasz że przeszliśmy na ty? Mów szybko o co chodzi bo mam urwanie głowy dzisiaj.
– No więc czy zechciałaby pani… znaczy, czy zechciałabyś dziś wieczorem… wpaść do mnie na kolacje? Z tego co pamiętam to, mieliśmy się spotkać i…
– A to tak od razu do ciebie? ha ha a nie wolał byś w jakimś innym miejscu?
– No wiesz, mam bardzo duże zdolności kulinarne…
– A no skoro tak mówisz… to ok, niech będzie i u ciebie. Wyślij mi smsem adres i godzinę, a teraz wybacz ale muszę już kończyć.- Monika rozłączyła się a Artur odłożył telefon i odetchnął z ulgą i otarł pot z czoła.
(przed stacją)
Martyna i Adam z niecierpliwością czekali na Piotrka, nie wiedzieli co mu strzeli do głowy i czym będzie chcial uraczyć nowego kolegę.
– No już jestem… A wy tu tak cały czas na mnie czekaliście? Trzeba było iść sobie kawy zrobić czy coś- Piotr roześmiał się, wymachując im przed oczami jakimiś tabletkami.
– Co to jest?
– Nie mam pojęcia, ale bracie… jakie po tym ma się odjazdy… znaczy ja tam nie wiem, bo nie biore ale… mój kumpel testował i powiedział że są idealne.
– Ale nic mu po tym nie będzie?
– Martynka… no pewnie że będzie, wyluzuje się trochę, polata sobie i wreszcie się zmęczy i pójdzie spać o normalnej porze a my… a my będziemy mieć chatę tylko dla siebie.- Piotr objął Martynę i pocałował ją.
Po tych słowach, wszyscy weszli do stacji i rozeszli się. Martyna usiadła na kanapie obok Lidki, która trzymając kubek z herbatą, była jakaś nieobecna, a Piotr z Adamem ruszyli do kuchni, by wcielić plan w życie.
– Oj Panowie, chyba nie wyjdzie wam to na dobre jak Góra się o tym dowie.
– Co? o czym ma się dowiedzieć?
– A nie pytaj lepiej… wpadli na jakiś durny pomysł apropo Nowego i…
– Nie przewiduje z tego nic dobrego. – Powiedziała Lidka i razem z Martyną zaczeły rozmawiać na inne tematy.
– No to co? skoro nikt nam już nie przeszkadza to… Rób kawe… a ja, dokończę dzieła zniszczenia.- Piotrek zaśmiał się, Adam patrzył na niego z niedowierzaniem.
– Ale pamiętaj, że jak to się wyda to ja nie miałem z tym nic wspólnego…
– Spokojnie Chłopie, biorę wszystko na siebie bo, to się nie wyda. To jest plan idealny, popatrz tylko, tu jest kubek Nowego, ja właśnie teraz dodam do niego taką jedną malutką tableteczkę i… się rozpuszcza… teraz tylko zamieszamy i…
– O Strzelecki, Wszołek, A czy wy już skończyliście na dziś swoją Pracę? – Artur stanął koło nich z dzziwnym uśmiechem na ustach.
– No tak doktorze i teraz…
– I teraz Panie Piotrze widzę, że zrobiłeś mi kawę… och dziękuje ale… podwyżki i tak nie będzie.
Artur wziął z blatu kubek z kawą, przeznaczoną dla Nowego i popijając powoli wracał do swojego gabinetu.
– O cholera… I co teraz, geniuszu zła?
– No teraz… będziemy mieli problem… dobrze przynajmniej że to koniec dyżuru, to nie pojedzie do żadnego pacjenta. Ale wiesz co? jest też dobra strona tego wszystkiego?
– Jaka niby?
– No… zobaczyć doktora Góre w stanie… takim… to jest warte każdej kary jaką mi wymierzy gdy tylko się obudzi z mega kacem w następnym dniu.
– Co? jakim znowu kacem? co wy chłopaki zrobiliście?
Zdziwiła się Lidka, która właśnie przyszła odstawić kubek z niewypitą herbatą.
– My? no nic…
– Piotr, daj spokój… Bo wiesz Lidka… Piotrek chciał nafaszerować nowego jakimiś proszkami by był weselszy… wyluzowany i w ogóle…
– No… i co dalej?
– No i Góra wziął tą miksturę więc… będzie jeszcze zabawniej… a potem mnie za to wyleje, więc ja idę się jeszcze nacieszyć tym że mam pracę… jakby ktoś mnie szukał to, będę w karetce.
– Czy wy do reszty zwariowaliście?! Oburzona Lidka szybko poszła do Artura.
– Doktorku? Nie pij tej Kawy czy co tam masz…
– Chowaniec, nie nauczyli cię że się puka? Zresztą… nie wiem o co ci chodzi, bo kawa była ale już jej nie ma , a nawet jakby była to nie widziałbym przeciwwskazań by się jej napić….
– A ty się dobrze czujesz?
– No oczywiście, właśnie wychodzę…- Minął ją i skierował się do drzwi.
– Czekaj! Nie możesz iść…- Starała się go jakoś zatrzymać, ale nie mogła na te chwile znaleźć żadnego sensownego powodu by został w stacji po godzinach.
– Daj spokój Chowaniec, mam zaraz bardzo ważne spotkanie i muszę się do niego dobrze przygotować…
Artur opuścił teren stacji i udał się samochodem do domu.
– Chłopaki… mam nadzieję że to co mu podaliście w cale nie będzie na niego działać…
– No spokojnie, przecież takiej Góry to nic nie jest w stanie ruszyć.- Zaśmiał się Adam.
(W domu Góry)
– To jest… to też… kuchnia chińska, Włoska… Jakieś pierogi… Kotlety… Ach i jeszcze wino do lodówki…- Wyciągnął z torby butelkę czerwonego wina i włożył do lodówki by się schłodziło.
Przystroił stół kwiatami, usiadł na fotelu i niczego nie świadomy, wysłał Monice adres.
Niespodziewanie, zadzwonił do niego telefon:
– Halo No i jak tam? Jedziesz do mnie, wiesz gdzie to jest? czy mam podjechać?- Zadowolony nawet nie zwrócił uwagi na to kto dzwoni.
– Doktorku… na pewno dobrze się czujesz?
– Pani Chowaniec! Przecież pani mówiłem że czuje się świetnie… a teraz przepraszam ale czekam na ważny telefon… mam bardzo poważne spotkanie…
– U siebie w domu? – zdziwiła się Lidka.
– No… A co… nie można? Nie zawracaj mi głowy…
Rozlączył się a Lidka nie wiedząc co ma o tym myśleć poszła do Piotra.
(W stacji)
– Zadowolony jesteś?
– No… jak na razie tak, a co? Góra już szaleje?
– Głupi jesteś… jest w domu i ma chyba randke…
– Ooo… czyli jednak Monika… No to będzie zabawnie, szkoda że nie będę mógł tego zobaczyć.
– Jaka Monika? ta cała sierżant?
– Nie no coś ty… ta cała starszy sierżant.- Piotrek roześmiał się i poklepał Koleżankę po ramieniu.
– Nie przejmuj się, na pewno im nie wyjdzie.
– Piotr… ja się w cale nie przejmuje tym że on się z nią spotyka tylko tym że…
– Jasne jasne…
(W domu Góry)
Monika stała już pod drzwiami do domu Artura, niczego nie świadoma co ją czeka. Myślała że to będzie taka nic nie znacząca rozmowa poznawcza. Doktor na początku wydawał się jej taki pokręcony, ale po pewnym czasie stwierdziła, że taka znajomość może być całkiem interesująca.
– Wejdź proszę.- Drzwi otworzyły się, Artur ubrany w elegancką koszule ze ścierką na ramieniu, zaprosił kobietę do środka.
– Dzięki…- Zmieszana, weszła do środka, zobaczyła pięknie przystrojony stół, kwiaty, świece a z kuchni dało się czuć przeróżne zapachy.
– No, na prawdę chyba musisz mieć jakiś talent kulinarny bo… czuje że zapowiada się smacznie.
– Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- Wziął jej płaszcz i poszedł go powiesić. W pewnej chwili, obraz przed oczami zaczął mu się dziwnie rozmywać. Stał chwilę w bezruchu, nie wiedząc o co chodzi.
– Artur? Wszystko w porządku?- Monika zaniepokojona ciszą, podeszła do niego.
– T… Tak, w porządku, po prostu myślałem o czymś…
– Taak? a o czym?
– O tym jaką muzykę włączyć, co lubisz?
– A mi to obojętnie wiesz… Chodźmy już może usiąść bo jakoś… blado wyglądasz, boje się że jeszcze mi zemdlejesz – zaśmiała się.
– Spokojnie, ja Artur Góra mdleje tylko na widok pięknych kobiet…- Artur zorientował się co właśnie powiedział, zrobił dziwny obrót wokoło własnej osi i upadając złapał się wieszaka, który ze wszytkimi rzeczami wywalił się na niego.
– Artur! wszystko w porządku? na pewno nic ci nie jest?- Monika postawiła wieszak i pomogła Górze posprzątać ubrania które spadły.
– T… Tak, Wszystko w. Ha Ha Ha…- Nie wiedział Czemu zaczął się śmiać, przecież nie stało się nic śmiesznego.
– Co cię tak bawi?
– Ha Ha… Nie wiem… Ha Ha ale… Haha to jest takie… śmieszne hahahah….- Zwijał się ze śmiechu, chciał z tym walczyć ale nie miał pojęcia jak.
– Monika ja Ha ha … ja cię przepraszam ale nie wiem co się stało…
– Może uderzyłeś się w głowę? pokaż sprawdzę?
– Nie ha ha ha… no co ty ha ha… Chodź napijemy się wina.- Wziął Monikę za rękę i pociągnął do kuchni. Śmiejąc się cały czas, wyjął wino i próbował je otworzyć. Gdy już mu się to udało, nalał do dwuch kieliszków i podał jeden Monice, która niechętnie go wzięła.
– No to wypijmy za nasze Ha ha spotkanie.
– Tak, i może jeszcze za to byś w końcu przestał się tak głupkowato śmiać.
Artur przechylił kieliszek i wypił całą jego zawartość. Nie wiedział że to co podał mu Piotrek wejdzie w reakcje z alkoholem i… będzie jeszcze gorzej niż do tej pory.
– To teraz zatańczmy.- Chwiejnym krokiem podszedł do wierzy i włączył muzykę, wziął kieliszek od Moniki i rzucił go za siebie, zaczęli tańczyć.
– Artur… co ty… nie będę tańczyła w rozbitym szkle….
– No jak nie chcesz tańczyć… No przecież, popatrz tylko jak się świetnie tu tańczy…- Puścił Zawadzką i sam zaczął wiwijać w rytm muzyki, machając przy tym rękoma i nogami. Taniec w szkle nie był dobrym pomysłem, bo Artur po chwili się wywrócił, upadł prosto na podłogę i zaczął się jeszcze głośniej śmiać.
Przerażona Monika nie wiedziała o co chodzi, jeszcze na takiej randce to nie była.
– Artur… Artur… Nie, nie wstawaj ja… ja zadzwonię po karetkę…
– Halo pogotowie… proszę przysłać karetkę do mieszkania doktora Góry… on się chyba czymś naćpał… i szkło wbiło mu się w ręke… krwawi… szybko.- rozłączyła się z dyspozytorką i próbowała uspokoić Artura który nic ze swojego wypadku sobie nie robił, chciał wstać i tańczyć dalej.
– Dzień dobry, Wiktor Banach pogotowie Ratunkowe, No Artur… niezła impreza… O, Cześć Monika.- Wiktor wraz z Nowym i Adamem weszli do mieszkania Góry. Zdziwił się widząc w nim też Monikę, nie wiedział że się znają z Arturem.
– Cześć Wiktor, błagam zrób coś z nim… bo ja go zabije za chwile…
– A co ty tu w ogóle robisz?
– No miał być fajny wieczór, mieliśmy się spotkać, pogadać a tymczasem… ten zachowuje się jak naćpany… i jeszcze to szkło…
– A właśnie, skąd to szkło? Adam, Nowy zbieramy parametry od Pana doktora, ruchy ruchy, i nie śmiejemy siè z czyjegoś nieszczęścia- Wiktor sam próbował być poważny w tej jakże zabawnej sytuacji.
– No… nalał wina, swoje wypił na raz a moje wyrzucił za siebie jakby nigdy nic… Ja na prawdę nie wiem co się tu dzieje ale przysięgam że jak tylko go zbadają w szpitalu to wsadzę go 24… i niech ma swoje… nie będzie nikt kpił sobie z funkcjonariusza publicznego.
– Monika wiesz co myślę? że z niego też sobie ktoś zakpił… On nic nie bierze, a to nie jest jego normalne zachowanie, tak na prawdę jest nudnym zrzędliwym facetem który ma swój świat kodeksów i przepisów.- Oboje roześmiali się.
– Doktorze, ciśnienie i saturacja w normie… co z nim robimy?
– No jak co robimy, dajemy coś na uspokojenie albo najlepiej coś na sen i do szpitala. No panowie, ja mam was uczyć waszego fachu?
– Pojadę z Wami…
– Nie możesz niestety… ale możesz przyjechać do szpitala, zabieramy go do leśnej góry, jak tylko dojdzie do siebie będziesz mogła z nim porozmawiać.
– Oj tak… z wielką przyjemnością z nim porozmawiam…
***
Następnego dnia, Artur czuł się już o wiele lepiej, miał założonych kilka szwów na rękach i nogach, nie pamiętał nic z wczorajszego wieczora.
– No artur, ładnie się wczoraj bawiłeś.- Przywitała go Anna, wchodząc do sali.
– Daj spokój, ja nawet nie wiem co się stało i co ja tu właściwie robie…
– Wiktor z chłopakami cie tu wczoraj przywieźli, badania wykazały że wziąłeś jakieś proszki… ale spokojnie, już je wypłukaliśmy, teraz pochodzisz sobie przez tydzień albo dwa tygodnie ze szwami i wszystko wróci do normy.
– Niech to szlaag… ja zabije tych…
– No panie doktorze, groźby są karalne, przypominam… Dzień dobry, starszy sierżant Monika Zawadzka.
– Witam. Anna Reiter, jestem lekarzem doktora Góry. Heh śmieszne, lekarz lekarza…- Na twarzy Anny pojawił się lekki uśmiech.
– A mi do śmiechu nie jest, czy mogę porozmawiać z… doktorem? na osobności?
– Tak, oczywiście, tylko nie za…
– Znam procedury, pani doktor.
Anna opuściła sale. Monika stanęła koło łóżka Artura.
– Pamiętasz coś z wczoraj?
– No… właśnie nie… ale… czemu pytasz?
– Nie ważne… bo tak żenującego wieczoru to ja też bym na twoim miejscu nie chciała pamiętać. Masz swoje klucze i… nie dzwoń do mnie, odezwę się sama… kiedyś.- Rzuciła mu klucze od mieszkania na łóżko i wyszła z sali.
– Skąd miała moje klucze.. a nie ważne…
– Doktorku jak się dziś czujemy, kacyk jest?- Do sali weszli Piotr z Martyną.
– A wy co, nie macie co robić tylko latać po oddziale?
– – Doktorze spokojnie, Doktor Banach zdaje pacjenta a my postanowiliśmy pana odwiedzić.
– A dajcie spokój, głowa mi pęka i nic nie pamiętam… to chyba to zmęczenie zawodowe… a jeszcze kobieta dała mi kosza…
– No ja się w cale nie dziwie po takiej dawce wrażeń jakie jej pan z pewnością zapewnił.
– Strzelecki? co sugerujesz? czy to co się działo wczoraj to twoja robota? i to że nic nie pamiętam też?
– Nie no, ależ skąd, po prostu może kawa panu zaszkodziła czy coś…
– Piotruś, gubisz się w zeznaniach…
– No dobra doktorze, przyznam się, może uda się wyciągnąć mniejszą karę. Chciałem zrobić żart Nowemu i dosypałem mu czegoś do kawy, tylko że…
– Tylko że to ja tą kawę wypiłem?
– No dokładnie… ha ha… widzi pan jakie to zabawne…
– Strzelecki! Do jasnej cholery! niech no ja tylko wyjdę z tego szpitala… a cię gołymi rękoma rozszarpie!
Piotr wybiegł z sali, żeby jeszcze przypadkiem czegoś nie powiedzieć.
– Czym go tak wkurzyłeś, Piotr?
– a wie pani doktor… prawde mu powiedziałem… i teraz chce mnie zabić…
– Spokojnie, przejdzie mu i tylko z pensji ci potrąci.
taa… swojej pensji to ja pewnie już do emerytury nie zobaczę za taki dowcip co mu zrobiłem.
To następnym razem wybierz sobie inny obiekt… – Anna westchnęła.
No, ma pani doktor racje, następnym razem skupie się na Wiktorze.
Nie to miałam na myśli…
13 replies on “Rozdział 10”
Padłam, padłam i nie wstałam. 😀 😀 😀 😀 😀 Piszę i się śmieje, Kasia z Moniką świadkami. 😀 😀 😀
zeszczałam się.
dobre, ale się uśmiałam, Ten Strzelecki to ma pomysły 😀
Dobre. Ale obawiam się, że jak by w realu dostał mieszankę czegoś plus leki uspokajające, zapewne hydroksyzynę
to byłoby oj, ciekawie. 😀 ALe ja tam się nie znam na takich mieszankach.
No masz rację, pewnie by coś było nie tak… ale w tym przypadku o tym nie pomyslalam 😀 a mogło buc jeszcze bardziej zabawnie 😀
doooobre
Padlam. Nie wstalam. Lube to, czasem jak ci do sluchu powiedziec, to posluchasz, xdd, stary osle
Chyba stary klepaku? 😀
Nie, uparty ośle. 😀
stary, uparty ośle. Hmmm coś pominęłam? No ale, że tak powiem musisz, z którąś z nich odwołać się do
odcinka 180 w sesie jak Litka siedziała na “Gorze” 😀
że ja się mam odwołać czy że kto co? 😀
Rzeczywiście. Nie zapominajcie o starym klepaku
zabawne to było, ale ciekawe co będzie dalej.