Zosia od momentu gdy dowiedziała się kim tak na prawdę jest Marcin, była smutna i nie chciała wychodzić z pokoju.
– Zosiu? Wszystko w porządku?
Zagadnął Wiktor, który wszedł do jej pokoju z kubkiem gorącej czekolady.
– Tak tato… możesz…- Zosia podniosła się z łóżka i otarła łzy.
– Co się stało kochanie?- Usiadł koło niej i podał jej czekoladę.
– Dzięki, ale czekolada chyba tu nic nie pomoże…- wzięła kubek i odstawiła go na szawkę koło łóżka.
– Co się stało? od wczoraj jesteś jakaś smutna… martwię się o ciebie…
– Nic mi nie jest, serio… mam taki jakiś ciężki dzień dziś… i wczoraj też…
– No wczoraj to ty byłaś pełna energii i uśmiechu jak przyszłaś do mnie do stacji… Zośka? Czy to chodzi o Marcina?
– Nie tato… Skądże znowu… ale masz pomysły…- Próbowała się uśmiechnąć.
– Nie kłam… przecież widzę… jestem twoim ojcem i mnie nie oszukasz…
– Tato, proszę cię, nie wierć mi dziury w brzuchu…
– Jak chcesz… ale jak się tylko dowiem że coś ci zrobił… to poślę go na cmentarz i będzie leżał w jednym grobie z tym swoim zasranym braciszkiem.
– Tato… Zośka rozpłakała się.
– Zosiu… proszę powiedz mi, co on ci zrobił?
– Nic mi nie zrobił, nie chcę o tym mowić…
– To nic ci nie zrobił, czy nie chcesz o tym mówić?
– No…
– Idę go zabić… nikt nie będzie ranił mojej zosieńki… Wiktor wstał i wyszedł z pokoju córki. W tym samym momencie do domu wróciła Anna.
– Wiktor… musimy porozmawiać…
Powiedziała, całując go w policzek.
– Anka, nie mam teraz czasu… muszę iść obić komuś śliczną mordę…
ubrał się i wyszedł z domu.
– Co? o czym ty mówisz…? Wiktor, wracaj tu!
Wołała za nim ale on już jej nie słyszał. Pojechał samochodem prosto do stacji.
– Zosiu… co się stało tacie?- Ania weszła do pokoju Zosi, która próbowała się uspokoić po rozmowie z Wiktorem.
– Nic… nie wiem… on… pojechał do stacji… bo myśli… bo myśli że Marcin… że on coś mi…
– Zośka… czy on coś ci zrobił?- Ania usiadła obok niej i ją przytuliła.
– Nie, nic mi nie zrobił… on… wiedziałaś że on jest gejem?
– Tak, wiedziałam… a… a ty skąd o tym wiesz?- zdziwiła się Anka.
– No bo wczoraj… chciałam zaprosić go do kina i… i mi to powiedział…
– Zosiu… tak mi przykro… ale wiesz że nawet jakby nie był tym kim jest to… nie powinnaś się z nim spotykać?
– No wiem… jest starszy ode mnie ale… Aniu, co ja na to poradzę że się zakochałam…- Zosia wybuchnęła jeszcze większym płaczem. Przytuliła się mocniej do Ani.
– Przynajmniej ci powiedział jak jest na prawdę… wiesz… zawsze mógł cię oszukiwać…
– No wiem ale… ja tego dłużej nie zniosę, każdy chłopak który mi się podoba… rozumiesz?! Każdy nie jest dla mnie… Najpierw był Marcel… a teraz Marcin… A może ja też powinnam zmienić orientacje, skoro nie mam szczęścia do facetów to może jakaś kobieta mnie pokocha…
– Zosia… proszę cię, nie gadaj głupot.
– O! albo wiem, zostanę mężczyzną i będziemy z Marcinem szczęśliwi…
– Błagam cię dziewczyno, o czym ty mówisz… połóż się i odpocznij bo… bo na prawdę gadasz takie głupoty…
– Ania, a jak ty byś się czuła gdyby mój tata okazał się gejem?
– Wiktor gejem? No wiesz… nie mogę sobie tego jakoś wyobrazić.- Ania roześmiała się, a na twarzy Zosi pojawił się lekki uśmiech.
– Ania!
– Co się stało młoda?
– Tata… on pojechał do stacji… jedźmy tam… przecież on myśli, że Marcin coś mi zrobił…
– Zapomniałam o tym zupełnie… Tak jedźmy…
Obie wstały z łóżka, Ania zatrzymała Zosie, odwróciła ją do siebie i położyła jej ręce na ramionach.
– Zosiu… jest jeszcze jedna sprawa o której ci nie mówiłam…
– Co się stało?
– Jestem w ciąży…
– Z Tatą?
– No a niby z kim? haha, oczywiście że z tatą. Dowiedziałam się dzisiaj.
– O jak fajnie, a tata wie?
– Nie, nie zdążyłam mu powiedzieć…
Wyszły z domu i pojechały do stacji, z nadzieją że nie jest jeszcze za późno.
Wiktor wbiegł do stacji jak poparzony.
– Gdzie on jest?
– No to zależy kogo ma pan na myśli doktorze…
– Martyna, nie żartuj sobie, to oczywiste że pytam o tego całego Potockiego…
– No jest w kuchni razem z Adamem…
– Bardzo dobrze, będę miał świadka…
– Ale co się stało…
– Nie pozwolę aby taki typ jak on, krzywdził moją córkę…
Wiktor podwinął rękawy i ruszył w stronę kuchni.
– Ty, Marcin… mamy do pogadania chyba…
– Dzień dobry doktorze… a przecież pan już po dyrzuże… co pan tu robi…
– Dla kogo dobry dlatego dobry… dla ciebie zaraz chyba dzień będzie nie najlepszy… zaraz ci zejdzie ten uśmieszek z twarzy…
– Ale, chwila… o co chodzi…
– Doktorze, spokojnie.- Adam stanął pomiędzy Wiktorem a Marcinem.
– Adaś odsuń się… nie pozwolę aby taki zwyrodnialec jak on, chodził po tej ziemi…
– Doktorze Banach ja na prawdę nie wiem…
– No to zaraz się dowiesz jak nie wiesz…
Wiktor odepchnął Adama i rzucił się na Marcina, dając mu w twarz raz za razem.
– Doktorze! Co pan robi…
– To za moją córkę…
– ale ja nic Zosi nie zrobiłem!
– Nie waż się wymawiać jej imienia…- Wiktor nie przestawał, wpadł w szał.
– Wiktor! Głupi jesteś, zostaw pana Marcina w spokoju!
– Doktorze Góra ja radzę się nie wtrącać bo jeszcze pan oberwie…
– Wszołek, w stacji nie można tolerować takich zachowań…
– Wiktor zostaw go! oszalałeś…
Do stacji wpadły Anka i Zosia.
– Tato on mi nic nie zrobił… uspokój się.
– Wiktor… przestań!- Anka podeszła i złapała Wiktora za ramie. Ten odepchnął ją, tak że Ania upadła uderzając się o szafkę z naszyniami.
– O jezus maria! Ania!… Przepraszam… ja nie… ja nie chciałem…- Wiktor puścił w końcu Marcina i podbiegł do leżącej nieopodal nieprzytomnej Ani.
Leżała na podłodze z krwawiącą raną na głowie. Wokoło były porozbijane naczynia.
– Wiktor, nie zbliżaj się do niej… Strzelecki! Wszołek! Zabierzcie go stąd i podajcie mu coś na uspokojenie, dawkę potrójną najlepiej.
zarządził Artur i sam podszedł do Anny.
– Chowaniec! Kubicka! Do mnie szybko… i sprzęt weźcie…
– Nic… nic jej nie jest?- Zosia spojrzała się jak Adam i Piotr szarpią się z Wiktorem.
– On nie chciał tego zrobić… Marcin… ciebie też za niego przepraszam… myślał że coś mi zrobiłeś…
– i nie powiedziałaś mu jak było?
– no, chciałam ale… nie zdążyłam… Mocno cię boli?
– nie, spokojnie, nic mi nie będzie, teraz zajmijmy się Anią… nie wybaczę sobie jeśli coś jej się przeze mnie stanie…
– Doktorze Góra… bo Ania jest w ciąży…
– Zośka, czy ty sobie ze mnie żartujesz?
– nie, mowię serio, powiedziała mi dziś rano.
– No czy ten Banach jest niepoważnny?!- zdziwiła się Martyna.
– On jeszcze nie wie…
– No to będzie miał niespodziankę.- powiedziała Lidka i pobiegła po nosze do karetki.
– Panowie… puśćcie mnie wreszcie… już się uspokoiłem…
– Na pewno doktorze?
– Tak Adam, na pewno… muszę iść zobaczyć co z Anią…
– Tato… bo ja ci nie zdążyłam powiedzieć… Marcin nic mi nie zrobił… on jest gejem i ja…
– Zośka! Czy ty mi chcesz powiedzieć, że ja pobiłem faceta tylko dlatego, że dał ci kosza bo ma inną orientację seksualną?!
– Na to wychodzi… ee znaczy … ja się już nie odzywam…- Adam odszedł od nich, piotr poszedł za nim. Zosia, mocno przytuiła tate. Wiktor Wstał i podszedł do Marcina.
– Prze… Przeprasza… ja nie wiedziałem… myślałem że…
– Tak, wiem co pan myślał… myślał pan że jestem taki sam jak mój brat? i że nie zawacham się przed niczym żeby skrzywdzić pana rodzine? No to się pan grubo pomylił…
– Na prawdę przepraszam…
– W porządku, teraz najważniejsze jest zdrowie Ani, jedziemy do szpitala… Zosia, idziesz z nami?
– Tak… Zośka podeszła do nich i przytuliła się do taty.
Po chwili, wszyscy byli już w szpitalu. Ania przeszła badania i teraz leżała na sali.
– Michał? co z nią?- Zapytał Wiktor przyjaciela.
– jest w porządku, zaszyłem ranę, podałem jej leki… oczywiście takie które jej nie zaszkodzą… Wiktor… w tym stanie, Anka musi na siebie uwarzać…
– W jakim stanie? o czym ty mówisz…
– No jak to? nie wiesz? Będzesz ojcem…
– Anka jest w ciąży?- Zdziwił się Banach.
– No… raczej że jest w ciąży, no chyba że ty swoje dzieci znajdujesz w kapuście.- Roześmiali się obaj.
– Mogę do niej wejść?
– Idź, ale nie siedź za długo, musi dużo odpoczywać…
Wiktor wszedł do sali, usiadł na łóżku koło Ani i złapał ją za rękę.
– Aniu, kochanie… ja cię przepraszam… Tak bardzo cię przepraszam…
– Wiktor, spokojnie… wszystko jest w porządku.
– Nie jest… wpadłem w taki szał… że nawet nie zauważyłem jak zrobiłem ci krzywdę… przecież jakby coś się stało Tobie albo naszemu dziecku…
– Czyli już wiesz?
– Tak wiem, Sambor mi powiedział.
– Ja chciałam ci to powiedzieć w domu ale… nie zdążyłam.
– Och Aniu, Tak się cieszę.
– A co z Marcinem?
– To twardy zawodnik, wyjaśniliśmy sobie wszystko i nawet go przeprosiłem.
– To dobrze, nie poturbowałeś go za mocno?
– niee nie… do wesela się zagoi.
Przed salą czekała Zosia i marcin.
– Przepraszam cię że ci się dostało… to moja wina…
– Zosiu, nie przepraszaj mnie, na prawdę nic się nie stało. Szkoda tylko że wtedy… tak szybko wybiegłaś… mogliśmy o tym porozmawiać, może by wtedy do tego nie doszło.
Marcin objął Zosię ramieniem.
– no… może. Sama nie wiem, tak strasznie się przed Tobą wygłupiłam… ja na prawdę nie jestem taka pusta, żeby od razu zapraszać nowopoznanego faceta na randki…
– Wiem Zosiu, wiem… jesteś taka jak twój tata, bezpośrednia i odważna i bardzo mi się to w tobie podoba.
– Serio? podobam ci się? znaczy ten… ech, znowu palnęłam głupotę…
– Nic się nie stało… haha, wyluzuj. Jeśli chcesz… to może jednak pójdziemy do kina? Jak… hmm… Przyjaciele?
– A twój chłopak?
– Nie obrazi się, wszystko mu wytłumacze.
– Super! to jesteśmy umówieni!- Zosia uśmiechnęła się.
– A teraz chodź, sprawdzimy co z Anią. Powiedziała i oboje z Marcinem weszli do sali. Zobaczyli Wiktora i Annę, leżeli obok siebie w jednym małym szpitalnym łóżku.
– Serio? oni mogą na tym łóżku spać?- zdziwił się Marcin.
– No jak widać… To co… idziemy do tego kina?
– Tak to świetny pomysł. Obrucili się i razem skierowali się w stronę wyjścia ze szpitala.
6 replies on “Rozdział 13”
ojej zeszczałam się, ale jak szawka zleciała to adrenalina na 500. Dalej Nataleczko kochanie koje Daleeeeej!
Niezłe haha. Hahahaha. A może Marcinek zakocha się w nowym?
Niee, to by było już przesadne 😀
Hej, hej, w Nowym? To jest dobre. 😀 😀 😀
taaak widzę to i jeszcze nie wiem, że razem pracują i się tak spotykają przy Banachu i takie zaskoczenie
😀
ja chcę dalej a zosia i marcin w kinie to ciekawe.