Categories
Fanfiction na sygnale

Rozdział 16

– 24 Es zgłoś się.
Doktor Góra siedział w swoim gabinecie, gdy rozległ się głos Rudej.
– 24 Es zgłaszam się, co mamy?
– Kobieta skarży się na silne bóle jest w 9 miesiącu ciąży.
– No to co ona oszalała… jak to 9 miesiąc to powinna już leżeć w szpitalu…

– 24 Es zgłoś się.
Doktor Góra siedział w swoim gabinecie, gdy rozległ się głos Rudej.
– 24 Es zgłaszam się, co mamy?
– Kobieta skarży się na silne bóle jest w 9 miesiącu ciąży.
– No to co ona oszalała… jak to 9 miesiąc to powinna już leżeć w szpitalu…
Oburzył się Artur i wstał z fotela.
– Ok dawaj adres i jedziemy.
– Pilska 23
– Przyjąłem. Boże jacy ci ludzie w dzisiejszych czasach są nieodpowiedzialni.
Wyszedł z gabinetu i skierował się po reszte swojej załogi.
– Chowaniec, Wszołek, jedziemy…
– Ale Doktorku… Zaczęła niepewnie Lidka.
– Co jest?
– No bo Adam już pojechał… z doktorem Banachem…
– No jak to do cholery pojechał, skoro on dzisiaj jeździ z nami…
– No bo Piotrek się zwolnił dziś z dyżuru… przecież mówił ci rano… nie pamiętasz?
– No jakoś nie! ale mogę mu obiecać że będę pamiętał o potrąceniu mu z pensji… co on sobie myśli… Przez niego nie mamy jednej sprawnej karetki!
Góra ze złości zrobił się cały czerwony.
– SPokojnie Artur, bo wybuchniesz.- Zaśmiała się Lidka.
– Chowaniec! tu się nie ma z czego śmiać, kobieta jest w 9 miesiącu ciąży…
– No to może ja pojadę?- wtrącił się Marcin.
– Panie Potocki, a prawo jazdy na karetkę to pan ma?
– No tak… nie sprawdził doktor moich papierów?
– No jakoś nie… znaczy… oczywiście że sprawdziłem ale… ale nie pamiętam… Co ty myślisz że ja nie mam o czym innym pamiętać?
– Ależ skąd doktorze, doktor na pewno musi pamiętać o wielu ważnych rzeczah związanych z ratownictwem…
– No właśnie, a więc, drogi kolego, zapraszam za kierownice. A ty Chowaniec byś się ruszyła… przecież mówiłem że mamy wezwanie!
Powiedział i poszedł do karetki.
A co mu dzisiaj jest? Zapytał się Marcin.
– A to Góra… on tak ma, ale hmm… to nawet słodkie…
– Słodkie? oszalałaś… mnie to ten człowiek przeraża…
– Jakbyś był kobietą to byś zrozumial. Odpowiedziała koledze Lidka i posłusznie poszła do karetki.
– No Panie Marcinie, to rozumiem, że pan wie jak ruszyć z miejsca?
– Doktorku…!
– Pani Chowaniec, proszę siedzieć tam gdzie pani miejsce… to męskie rozmowy o samochodach…
– Serio… a przypomnieć ci kto naprawił karetkę?- Lidka spojrzała się na Artura z szyderczym uśmiechem.
– Proszę już, nie gadamy tylko jedziemy, bo zaraz ten poród sam się odbierze…
– Po… Poród?
Marcin był wyraźnie wystraszony.
– No poród poród… a co pan myślał, że my do ciężarnej kobiety na kawę i ciastka jedziemy? o właśnie… cholera zapomniałem zabrać ciasteczek z gabinetu… a niech to!
– Co doktorek dziś taki nerwowy?
– Pani Lidio… bo to wszystko wina Strzeleckiego, już od dawna dezorganizuje pracę stacji…
– Oj nie przesadzaj już, wiadomo że jesteś do niego uprzedzony, no ale ile można…
– Czy ja mogę już jechać- Wtrącił się do rozmowy Marcin.
– No ja się właśnie zastanawiam, dlaczego my jeszcze stoimy w miejscu… Chowaniec, weź ty poprowadź bo ja to w takim tempie to szybciej na pieszo dotre…
– A no bo ja myślałem że… dobra… ruszamy.
Marcin ku wielkiemu zdziwieniu Artura, odpalił karetkę i ruszył w drogę. Góra kurczowo trzymał się siedzenia, nie był pewny czy przeżyje tą podróż cały i zdrowy i czy to jemu przypadkiem nie będzie zaraz potrzebna pierwsza pomoc. Marcin wyluzowany, prowadził Karetkę na sygnale, nie przejmował się złośliwymi komentarzami Góry, że zaraz tu wszyscy umrzemy bo nie umie prowadzić. Wiedział że jest to nie prawda, bo doskonale jeździł każdym pojazdem.
– Jesteśmy na miejscu.- Oznajmił i pierwszy wyszedł z karetki, otwierając również drzwi Lidce i pomagając jej wziąść sprzęt.
– Doktorze Góra… a pan tu zostaje?
Artur dalej siedział i się nie ruszał.
– O Boże… ja przeżyłem… znaczy… Potocki, całkiem niezły z ciebie kierowca.. Zobaczymy jak sobie poradzisz z porodem…
– Myślę że dam radę…
– To nie myśl tylko działaj.
Wszyscy weszli do bloku z którego było wezwanie.
– Dzień dobry Artur Góra, pogotowie ratunkowe…
– Dzień dobry, proszę chodźcie, moja żona chyba będzie rodzić…- Powiedział roztrzęsiony młody mężczyzna, który czekał na nich w otwartych już wcześniej, drzwiach mieszkania.
– Dzień dobry, jak się pani czuje?- Artur podszedł do kobiety leżącej na łóżku, była cała zlana potem i krzyczała z bólu.
– Doktorze chyba nie czas na rozmowy, czas na działanie…- Powiedział Marcin i przystąpił do mierzenia ciśnienia pacjentce.
– A czy ja ci powiedziałem że masz cokolwiek robić?
– Artur! Przestań, on ma racje…- Broniła kolegi Lidka.
– Świetnie! Moja załoga wie lepiej ode mnie co mają robić… w takim razie… pracujcie sami… to jest dla was test… jak zdacie to zachowacie swoją posadę… a jak nie… jak coś się stanie z dzieckiem albo z matką to… w tym mieście pracy już nie znajdziecie…!
Artur odszedł od pacjentki i stanął przy oknie.
– Artur no co ty! Przecież ty tu jesteś lekarzem…- Lidka podeszła do niego.
– Pani Chowaniec… Proszę się natychmiast zająć pacjentką.
– Lidka! Wody jej odeszły!- Marcin krzyknął i zaczął badać pacjentke.
– Jasna Cholera!
Lidka podbiegła do niego.
– Proszę nie przeć, proszę się uspokoić… Muszę sprawdzić czy dziecko jest dobrze ułożone.
– Ale… ale gdzie ja… ja nie chce tu rodzić! Zabierzcie mnie do szpitala…- Kobieta była przerażona
– Albo pani rodzi tu, albo na schodach, bo nie zdążymy nawet zanieść pani do karetki…- lidka starała się jakoś uspokoić kobietę, ale zachowanie Góry w cale w tym nie pomagało. Podała kobiecie odpowiednie leki i patrzyla na poczynania Marcina.
– A ten… a ten lekarz… czemu nie odbiera porodu… aaaaa… jak boli… Wy nie macie takiego prawa… on to musi zrobić!- Kobieta krzyczała zbólu ale nie chciała dać się zbadać ratownikom.
– Bo wie pani, nasz doktor Góra to już tak ma, jak strzeli focha to już na wieki wieków…
– Chowaniec! Czy ja ci nie mówiłem że za dużo gadasz a za mało robisz?- upomniał ją Artur, ktory dalej stał przy oknie z założonymi rękami.
– lidka, potrzebuje czystych rękawiczek, ręcznik, wodę… no z resztą wiesz co masz robić.
– Tak wiem. Wstała i po chwili wróciła ze wszystkim co było im potrzebne do akcji porodowej.
– Proszę pani, dziecko jest ułożone prawidłowo, na mój znak… będzie pani przeć, jak powiem dość to nie będzie pani przeć… Rozumiemy się?
– Tak, proszę pana.
– No to… Przyj…!
Kobieta zaczęła przeć, krzyczała strasznie, jej mąż patrzyłl się na całą akcję, wyciągnął telefon i zaczął nagrywać.
– Co pan robi?!- Zapytał się Góra.
– Nagrywam… jak coś spieprzą to przynajmniej będę miał dowód…
– Proszę przeć… widzę główkę…
Po chwili, dziecko było już na rękach u Marcina.
– Czemu… Czemu ono nie płacze…
Wystraszyła się kobieta.
– Spokojnie, to musi chwile potrwać.
Starała się uspokoić ją Lidka, która pakowała sprzęt.
– Albo coś spieprzyliście!- mąż pacjentki, podszedł gwałtownie do Lidki.
– Proszę pana! Proszę się uspokoić… Moi ratownicy może i są roztrzepani, może i czasem nie słuchają moich poleceń i robią po swojemu… ale to są moi ratownicy! i tylko ja mam prawo mowić że coś spieprzyli… a nie pan! więc proszę się uspokoić albo zrobię panu lewatywe!
– No, doktorku, nie wiedziałam że jesteś taki waleczny.
Uśmiechnęła się do niego lidka, a w tym samym momencie, dało się słychać płacz dziecka.
– No… dalej, idziemy do karetki… Nie myślcie sobie tylko, że teraz będziecie każdą akcję działać samodzielnie… zrobiliście tyle błędów że…
– No, jakich błędów doktorze? Zainteresował się Marcin, ktory wsiadał do karetki.
– A no… ee… Jedź już lepiej bo nam dziecko się zapłacze… Słyszysz przecież że nie lubi karetki…
– Jasne jasne… już jadę.
Po kilku godzinach, Artur stanął w stacji, zwołał do siebie wszystkich ratowników, nikt nie wiedział o co może mu chodzić.
– Moi drodzy przyjaciele…
Zaczął.
– A ten co dzisiaj brał?
Zapytał się Adam, Lidki.
– Nie chcesz wiedzieć… chyba najlepszy towar…
– Moi drodzy przyjaciele, dzisiaj miała miejsce nietypowa sytuacja… mój zespół, samodzielnie odebrał dziś poród… Ja oczywiście stałem z boku i patrzyłem się im na ręce…
– A ja widziałem jak zasłaniał oczy w pewnych momentach.
Rzucił Marcin po cichu.
– Oj no co no daj mu się poczuć ważnym, przez chwilę. Adam poklepał go po ramieniu.
– Panie wszołek, czy ja panu nie przeszkadzam?
– Nie doktorze Góra, skądże znowu…
– No mam nadzieję… a więc, kontynuując, Patrzylem im cały czas na ręce, oczywiście popelnili kilka małych błędów ale… na szczęście i pacjentka i dziecko przeżyli i mają się dobrze… więc, oboje, i Pani Lidia i Pan Marcin zachowają swoje stanowiska pracy.
– Artur… a co ty ich chciałeś zwolnić? Zdziwił się Wiktor.
– ee… nie no co ty Wiktor… Przecież ja tylko żartowałem…
– No mam nadzieje Artur, mam nadzieje…
Góra podszedł do Marcina.
– Panie Potocki… jednak nie jest z pana taki zły kierowca za jakiego pana uważałem…
– I ratownik…- Wtrąciła się z uśmiechem Lidka.
– Tak, i ratownik… Dzisiejszym wezwaniem pokazał mi pan… że… że można na panu polegać… więc… w takim wypadku, pański okres próbny się skończył i oficjalnie mogę pana powitać w zespole…
– Dziękuję bardzo doktorze, i Tobie Lidka też dziękuje, bez ciebie nie udało by się ogarnąć tej dzisiejszej akcji…- Powiedział Potocki i objął koleżankę.
– Dobrze dobrze… koniec tego dobrego, Wracamy do pracy! proszę bardzo…!
Góra nie dał się nikomu cieszyć udaną akcją i pogonił wszystkich do pracy.
– Artur… musiałeś?
– O co chodzi Wiktor?
– Musiałeś go przyjmować?
– Wiktor, wiem że go nie lubisz… ale no… wybacz, ja jestem szefem stacji i to ja decyduje o tym kto tu będzie pracować a kto nie…
– Rozumiem… Ale… Nie dawaj mi go na akcje, bo albo on albo ja nie wyjdziemy z tego cało.
– Wiesz co w tobie lubie Wiktor?
– No co?
– Twoje poczucie humoru. Może ciasteczko?
Artur uśmiechnął się i podał Wiktorowi słoik z ciastkami.
– Artur! ale ja mówię poważnie…
– Podanie i trzy zdjęcia i będziesz mógł liczyć na to że twoja prośba zostanie rozpatrzona.
– Artur… Ok, widzę że nie da się z Tobą dzisiaj rozmawiać. Rano chciałeś podobno wszystkich pozabijać, a teraz… Ach! a może to ty jesteś w ciąży?
– kto jest w ciąży?
Lidka stanęła za Wiktorem.
– Chyba doktor góra bo ma zmienne nastroje. zażartował sobie z kolegi Banach.
– Ale to już chyba dłużej niż 9 miesięcy trwa więc…
– Chowaniec! lepiej zejdź mi z oczu bo zaraz…
– Dobrze doktorku dobrze.
Lidka i Wiktor odeszli.
– No, a nie mówiłem?
– No… mówił pan… trzeba go chyba zbadać.
– Słyszałem Chowaniec!
Wydarł się Artur ze swojego gabinetu, a Wiktor z Lidką wybuchnęli głośnym śmiechem.

9 replies on “Rozdział 16”

Góra w ciąży. nieee, nie wieerzę. 😀 😀 😀 Lidka i jej poczucie humoru. 😀 😀 😀

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink