Categories
Fanfiction na sygnale

Rozdział 20

Lidka leżała jeszcze przez chwilę w łóżku, gdy zaczęły do niej docierać jakieś wspaniałe zapachy.
Wstała i przeciągnęła się leniwie. Nałożyła szlafrok, nie chciała by od rana doktorkowi skoczyło ciśnienie na widok jej skąpej różowej piżamki.
Poszła do kuchni, to co zobaczyła, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Zobaczyła Artura, który właśnie przygotowywał śniadanie.
Cześć Doktorku… co ty spać nie możesz? Jest dopiero 5 rano.
Podeszła do niego i uśmiechnęła się na powitanie.

Lidka leżała jeszcze przez chwilę w łóżku, gdy zaczęły do niej docierać jakieś wspaniałe zapachy.
Wstała i przeciągnęła się leniwie. Nałożyła szlafrok, nie chciała by od rana doktorkowi skoczyło ciśnienie na widok jej skąpej różowej piżamki.
Poszła do kuchni, to co zobaczyła, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Zobaczyła Artura, który właśnie przygotowywał śniadanie.
Cześć Doktorku… co ty spać nie możesz? Jest dopiero 5 rano.
Podeszła do niego i uśmiechnęła się na powitanie.
Dzień dobry. Ja… ten tego… pomyślałem, że… że zrobię śniadanie.
A jak ty się ogół czujesz?
Artur odwzajemnił uśmiech, Lidka zauważyła, że jest jakiś zestresowany.
Ja? No nigdy nie czułam sięlepiej. Odparła.
Ok, to ja w takim razie idę pod prysznic. Dodała i powoli zdejmując z siebie szlafrok, szła do łazienki.
Góra, spojrzał się na nią, wiedział że nie może dać po sobie poznać, że podnieca go jej ciało.
Lidka! Kawa, śniadanie… czeka w kuchni a ja… no ten… idę do stacji. Artur stanął przed drzwiami do łazienki, były lekko uchylone. Zobaczył Lidke siedzącą w wannie, piana zakrywała jej nagie ciało.
A myślałam, że poczekasz i mnie podrzucisz. Powiedziała, rzucając w niego pianą.
Lidka… No w sumie… chyba mogę poczekać, przecież po to chyba zostałem… chyba nic się nie stanie… to ja, będę w kuchni. Powiedział Góra i wytarł twarz z piany.
A już myślałam że chcesz mi umyć plecy. Lidka zaśmiała się a Artur zarumieniony, szybko się oddalił.
Po kilkunastu minutach, byli już w stacji. Wysiedli z samochodu Góry i natknęli się na Piotra.
O widzę Lidka, że miałaś podwózkę do pracy. Powiedział na przywitanie.
No coś tak jakby Piotrek. Lidka uśmiechnęła się do niego poszła do stacji.
Doktorek wreszcie wziął się do roboty. Piotr podszedł do Góry i poklepał go po ramieniu.
Strzelecki… nie pozwalaj sobie na za dużo.
Doktorze, ja? Chyba coś się panu pomyliło.
Strzelecki… chcesz mi coś jeszcze powiedzieć? Artur spojrzał się na niego groźnie.
Nie no, chyba wszystko wiadomo. Piotr zaśmiał się.
Panie Piotrze… Jeśli to wszystko… to proszę zająć się czymś pożytecznym, bo ja chyba nie płacę panu za pogaduszki w pracy…
Artur ominął go i wszedł do stacji.
Martyna stała w kuchni i piła poranną kawę.
Lidka? Kawy? Zapytała koleżanki.
Nie dzięki, już piłam. Odparła i podeszła do niej, uśmiechając się.
A co ty dzisiaj taka rozpromieniona? Spytała.
Wiesz Martynka, jakbyś Piła poranną kawę z naszym doktorkiem to też byś była rozpromieniona. Piotr podszedł do nich i objął Martynę ramieniem, zabierając jej kubek z kawą.
O! Poranna kawa z Górą? O czym ja nie wiem? Zdziwiła się Kubicka.
O niczym o czym ja bym wiedziała… spokojnie, Piotruś po prostu ma wybujałą wyobraźnie, po tym jak zobaczył że przyjechaliśmy jednym samochodem. Odparła Lidka i opuściła ich.
Przyjechali jednym samochodem? O kurczę… to widzę że zaczyna się robić ciekawie. Martyna nie mogła powstrzymać się od komentarzy.
Co tam dzieciaki? Wiktor stanął obok nich.
Kogo obgadujecie? Spytał, patrząc na roześmianą Martynę.
No wie doktor… nowy romans w naszej stacji chyba się rozkręca.
A co Piotr, w końcu zrozumiałeś, że podobasz się Nowemu? Wiktor zaśmiał się lekko.
No wiesz co doktorze… a ja myślałem że chociaż pan będzie po mojej stronie.
Piotrek… proszę cię, na prawdę mnie nie interesuje, kto z kim, gdzie i co…
No właśnie Piotrek, nie nasza wina że twoje życie jest tak nudne, że bardziej interesuje cię życie innych. Powiedziała Lidka, która wróciła po herbatę.
Ha Ha… No i co teraz Piotruś odpowiesz? Lidka zawsze wie ja cię zagiąć. Martyna poklepała go po plecach.
Wiktor po kilku minutach słuchania dzieciaków, postanowił pójść do Artura i porozmawiać z nim.
Artur, mogę? Spytał, pukając do drzwi.
Jasne wejdź.
Banach wszedł do środka i usiadł na przeciwko Artura.
Co cię do nie sprowadza? Może chcesz ciasteczko? Zrobiłem dzisiaj rano… znaczy w nocy bo jakoś spać nie mogłem.
Wyciągnął w jego stronę słoik z ciasteczkami.
Nie dzięki, wiesz, dbam o linię. A to czemu spać nie mogłeś? Miałeś jakieś… ee… inne ciekawsze zajęcia? Wiktor spojrzał się na niego podejrzliwie.
No wiesz… jakoś kiepsko sypiam kiedy nie śpię u siebie, we własnym łóżku.
A to gdzie wylądowałeś? Zainteresował się Wiktor.
No u Lidki… wiesz… ja… my… ona…
No tak tak, słyszałem od Piotra, i właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać.
Ale chwila! Chwila! Wiktor! My nic… to znaczy… Strzelecki ma za bardzo wybujałą wyobraźnie. Ja tylko u niej zostałem na noc, po tej wiesz… po tej całej akcji w klubie… chciałem się nią zająć…
Artur, spokojnie, nie musisz się tłumaczyć, ja nie wnikam w wasze prywatne relacje.
Ale nie ma żadnych prywatnych relacji, przecież wiesz że ja…
No wiem wiem… praca przede wszystkim. Powiedział Wiktor i wstał.
Skoro tak to… już jestem spokojny. Tyle chciałem… tylko uświadom jeszcze o tym resztę stacji… wiesz plotki chyba nie wyjdą wam na dobre albo…
Wiktor urwał.
Albo co?
Albo zrób tak by plotki, plotkami nie były. Po tych słowach, Wiktor wyszedł.

W szpitalu Zosia czekała na Alexa, aż wróci z ostatnich badań. Spędzała z nim, każdą wolną chwilę. Niewyobrażalne sobie by to się kiedykolwiek już zmieniło. Bardzo się do chłopaka przywiązała i bardzo go polubiła.
Alex. Wszedł do sali w towarzystwie Anny.
No to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko iść i przygotować wypis. Powiedziała Anna i spojrzała na Zosię, która na dźwięk tych słów się uśmiechnęła.
To świetnie już chciałbym wrócić do domu.
A… czy ty z kimś mieszkasz? Spytała Ania.
Nie powinieneś być sam, po tym co przeszedłeś. Ktoś powinien się jeszcze tobą zająć.
No nie… tutaj akurat nie mam nikogo, oprócz mojej siostry która… no jak wszyscy wiemy siedzi w więzieniu. Oznajmił smutno chłopak.
Ale to nic nie szkodzi, ja mogę się tobą zająć. Powiedziała podekscytowana Zosia.
Zośka, ja nie wiem czy to doby pomysł… Tata się nie zgodzi… Anna zaprotestowała, ale wiedziała, że jak Zosia się na coś uprze to żadna siła jej nie powstrzyma. Była AK samo uparta jak jej ojciec.
Spokojnie, porozmawiam z tatą i na pewno się zgodzi.
Cześć. Aniu, przywieźliśmy ci pacjenta… zerkniesz… Nagle w sali pojawił się Marcin.
Tak jasne, już idę… Anna odwróciła się i wyszła.
O Hej Zosia… Marcin podszedł do niej i podał jej rękę.
Cześć Marcin… poznajcie się… to jest Marcin, mój kolega a to… Alex mój… Zosia zawahała się bo nie wiedziała jak go przedstawić.
Jestem jej chłopakiem. Odparł Alex i mocno przytulił Zosię.
A no to miło było poznać… Marcin był Wyraźnie zmieszany całą tą sytuacją, nikt mu nie wspominał że Zosia z kimś się spotyka, myślał, że dziewczyna nadal coś do niego czuje.
A jak tam ty i Sierżant Monika? Spytała Zosia.
No nie narzekam, bardzo dobrze, ale wiesz jak to jest, widujemy się rzadko i no…
No tak, wiadomo… wiesz jak chcesz mieć kobietę przy sobie to jest na to jeden sposób. Marcin spojrzał się na Alexa pytająco.
Co masz na myśli?
Zamieszkajcie razem. Rzucił Alex i pocałował Zosię w policzek.
A co wy już ze sobą mieszkacie? Zośka, nie jesteś trochę za młoda?
No jeszcze nie ale wiesz… wszystko przed nami.. Odpowiedziała.
W takim razie, szczęścia życzę i do zobaczenia, mam nadzieję w lepszym miejscu niż szpital.
Marcin minął się w drzwiach z pielęgniarką, która przyniosła wypis.
Zosia i Alex opuścili budynek szpitala.
Co to miało być? Spytała się, gdy tylko odeszli.
Ale co?
No te teksty o wspólnym mieszkaniu? Przecież on zaraz poleci do mojego taty, a jak on się o tym dowie…
Zosiu, słoneczko, spokojnie, ja to wszystko załatwię. Alex pocałował ją w czoło.
Chodź, pokażę ci coś… Wziął ją za rękę i zaprowadził w okolice małego domku na przedmieściach.
Po co mnie tu ściągnąłeś?
Po to… żebyś zobaczyła moje… a raczej nasze mieszkanie. Oznajmił jej i otworzył drzwi.
Jak to nasze mieszkanie? Przecież ja nie mogę z tobą zamieszkać…
Dlaczego nie? Przecież się kochamy… no… chyba że nie… Zosia usłyszała w jego głosie zwątpienie.
No przecież wiesz że cię kocham. Pocałowała go w usta.

Po paru godzinach spędzonych w nowym mieszkaniu, Zosia i Alex, Postanowili pójść, i oznajmić co postanowili Wiktorowi i Annie.
Weszli do domu i skierowali się do salonu, gdzie przy telewizorze, rozłożony na kanapie, odpoczywał Wiktor. Zośka podeszła do niego i pocałowała ojca w policzek.
Cześć Zośka, gdzie ty byłaś tak długo?
A no wiesz… bo ja i alex… Urwała.
Alex? A ten chłopak, no tak, Anka mówiła że go dzisiaj wypisała. No to wy… co?
Wiktor wstał z kanapy.
No my… byliśmy u Alexa w domu i… Znowu urwała i przyciągnęła do siebie chłopaka,który stał w korytarzu.
Dzień… znaczy dobry wieczór… Powiedział przestraszony.
No witaj witaj… Cieszę się że już się lepiej czujesz… Wiktor zmierzył go wzrokiem.
Tato bo ja… chcę z nim zamieszkać…
No ty chyba oszalałaś…
Ale wie pan… Alex wtrącił się do rozmowy ale Wiktor powstrzymał go gestem ręki.
A ty młody człowieku się nie wtrącaj, i zostaw mnie z moją córką na chwile…
Alex posłusznie wyszedł z salonu. Stał na korytarzu i nie wiedział co ma ze sobą zrobić, bał się, że tata Zosi, nie zrozumie jej decyzji.
Może herbaty? SPytała Anna, wychodząc z kuchni.
Pa… Pani Doktor, pani tutaj? Zdziwił się na widok swojej lekarki.
No widzisz, tak jakoś wyszło. Uśmiechnęła się do niego i zabrała go do kuchni.
To co wy tam kombinujcie?
Podała mu kubek herbaty.
Dziękuję… No my z Zosią… chcemy razem zamieszkać…
Serio? No to nie wróżę wam nic dobrego… Wiktor… znaczy tata Zosi się na pewno na to nie zgodzi. Zosia nie jest jeszcze pełnoletnia…
No ale będzie, już za trzy tygodnie. Wszedł jej w słowo.
Niby tak, ale wiesz jak to jest.. córeczka tatusia, jedyne dziecko… i tak dalej i tak dalej…
A może pani by mogła na niego jakoś wpłynąć?
Zapytał.
Wiesz… jakbym nie znała Wiktora Banacha, to może i bym próbowała ale… w tej sytuacji sam rozumiesz… nie ma takiej mocy która go do tego przekona.
W salonie, Zosia próbowała przekonać Wiktora, że przeprowadzka, to nie jest taki zły pomysł.
No ale tato no… Alex teraz nie może zostać sam.
To niech sobie znajdzie współlokatora.
No to ja będę jego współlokatorką…
Zośka, wykluczone!
Ale tato… my się kochamy!
No to się kochajcie, ale na odległość… przecież nie musisz od razu się do niego wprowadzać… przecież ty go ledwo znasz…
Tato, znam go już na tyle, że wiem, że mogę mu zaufać, wiem że mnie nie skrzywdzi…
Ale ja tego nie wiem… Wiktor objął Zosię ramieniem.
Zośka, skończ szkołę, skończ studia, znajdź pracę i dopiero Wtedy myśl o zamieszkaniu z jakimkolwiek chłopakiem.
Tato, jesteś taki staroświecki… Zosia odsunęła się od ojca z miną obrażonej dziewczynki.
Zośka no nie zachowuj się jak dziecko… ja tylko chcę byś była szczęśliwa…
Nie będę szczęśliwa bez Alexa. Oznajmiła popatrzyła się na Ojca.
Dobrze… dawaj go tu… Powiedział i usiadł bezradny na kanapie.
Zosia zawołała chłopaka, razem z nim do pokoju weszła Anna.
No, młody człowieku… Zaczął Banach.
Wiesz, że gdy zamieszkacie razem… to będzie to wielka odpowiedzialność… Zośka jeszcze chodzi do szkoły…
Tak wiem proszę pana, ja dopilnuje by dalej do niej chodziła, ja znajdę prace… damy radę…
Miło by było, gdybyś nie wcinał mi się w słowo, ale tak, to właśnie chciałem usłyszeć.
I żeby nie było że jestem zbyt pobłażliwym ojcem… zgadzam się… ale na razie na próbę… na dwa miesiące.
Może trzy? Poprawiła ojca Zosia.
Zośka… nie przeginaj.
Ale jak zobaczę, że coś jest nie tak… to od razu wracasz do domu, jasne?
Tak tato.
I… jak się dowiem, że coś jej zrobiłeś… to znajdę cię nawet na końcu świata… jasne?
Jasne, proszę pana.
Dziękuję tato, jesteś cudowny! Zosia przytuliła Wiktora.
Ale to też dla was lepiej… dodała.
Lepiej? Spojrzała na nią Anna.
No wiecie… będziecie mieć więcej czasu dla siebie i cały dom i… Przerwała, bo nie chciała przesadzić.
Zośka… nie przeginaj, bo jeszcze zmienię zdanie. Zaśmiał się wiktor.
No z tym czasem to tak niekoniecznie… ale może coś w tym jest. Anna podeszła i pocałowała Wiktora.
No właśnie, i jak macie trochę czasu teraz to… możecie mi pomóc się pakowa. Powiedziała i pobiegła szuka walizek.
Ale co? Teraz? Już?! Ja myślałem że to za rok dopiero?! Wiktor wstał i poszedł za córką.
Jak to za rok? Zdziwił się Alex.
Spokojnie, on żartował… ten typ tak ma, mówiłam ci… Odpowiedziała Anna i oboje zaczęli się śmiać.

7 replies on “Rozdział 20”

yyy dziękuje za lektorstwo kochanie yy mowa o Kasi. zeszczałam się 😀 Czytałam dwie rzezy na raz. YY
Kasia czytała mi to a co innego wtajemniczeni co Zosia yy nie Angelika tylko syntezator

Hmm, mam mieszane odczucia. Zobaczę, co dalej. Nic nie mam do Alexa, ale ja bym w życiu takich decyzji nie podejmowała tak szybko. Tak, wiem, jestem staroświecka. 🙂

No to ja też holernie staroświecka. BO w życiu by tak szybko nie była z chłopakiem. Który bądż co bąć mnie skrzywdził.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink