Categories
Fanfiction na sygnale

Rozdział 24

Piotrek cały czas siedział u Martyny, Kubicka czuła się już znacznie lepiej i niedługo będzie mogła opuścić szpital.
Piotruś, a co powiedział Góra na to że nie ma cię dzisiaj na durzuże?
Nic… powiedziałem mu że jestem chory, bo pewnie inaczej by mi nie dał dnia wolnego, a ja muszę tu z tobą zostać i cię pilnować. Powiedział i pocałował ją w czoło.
Ale mnie nie trzeba pilnować… przecież nic nie zrobię z nogą i ręką w gipsie… Westchnęła.
No nie wiem… znając ciebie to… hmmm… Uśmiechnął się, gdy do sali węzła Anna.

Piotrek cały czas siedział u Martyny, Kubicka czuła się już znacznie lepiej i niedługo będzie mogła opuścić szpital.
Piotruś, a co powiedział Góra na to że nie ma cię dzisiaj na durzuże?
Nic… powiedziałem mu że jestem chory, bo pewnie inaczej by mi nie dał dnia wolnego, a ja muszę tu z tobą zostać i cię pilnować. Powiedział i pocałował ją w czoło.
Ale mnie nie trzeba pilnować… przecież nic nie zrobię z nogą i ręką w gipsie… Westchnęła.
No nie wiem… znając ciebie to… hmmm… Uśmiechnął się, gdy do sali węzła Anna.
No i jak tam się czujesz? Spytała Martynę, ale spojrzała się na siedzącego obok Piotrka.
Całkiem nieźle ale… no wiesz… wolałabym siedziieć w domu…
Nie da rady… w domu też ktośmusi się tobą zajmować, niestety w tym przypadku nie jesteś samowystarczalna. Zaśiała się Anna.
Piotrek… A ty nie jesteś przypadkiem chory… Góra coś wspominał…
No oczywiście że jestem… na Wieczną miłość Pani Doktor Anna spojrzała się na niego ciepło i wyszła z sali.
Piotruś… a Wiktor już znalazł tą paczkę?
Jaką paczkę? Zdziwił się.
No tą co… a bo ty nie wiesz.. jak byłam na ciebie wściekła to do stacji jakiś młody i przystojny kurier przyniósł paczkę da Wiktora…
Mam… młody i przystojny tak…?
Oj tam no… Przystojniejszy od ciebie nie jest na pewno Haha.
No ale nie wiem nic o żadnej paczce… Wiktor chyba też nic nie wie… Piotrek wzruszył ramionami.
W stacji, Wiktor przygotowywał się do dyżuru, dzisiaj jeździł z Lidką i Adamem.
Siedział w szatni i miał zadzwonić do Ani, gdy nagle na wyświetlaczu jego telefonu pojawiło się zdjęcie Martyny.
Tak, Martyna/
Doktorze bo… ja zapomniałam o czymś powiedzieć…
Co się stało? Jak ty si w ogóle czujesz?
Ja, dobrze, tylko Anna nie chce mnie wypuścić do domu.
No i bardzo dobrze. Wiktor uśmiechnął się.
Dzięki… wiedziałam że na Doktora zawsze mogę liczyć… Jak tam paczka? Pytała, myślała że Banach już ją znalazł.
Jaka paczka?
Ostatnio, kurier przyniósł jakąś paczkę… nie wiem czemu tu a nie do domu no ale nie miałam siły w to wnikać…
No ok, i gdzie ona jest? Zaciekawił się.
Nie wiem, chyba gdzieś w szatni…
Ok poszukam. Po tych słowach Banah rozłączył się i zaczął szukać tej tajemniczej przesyłki. Otwierał kolejne szafki aż wreszcie natknął się na niewielki brązowy karton, z jego imieniem i nazwiskiem.
Hmm… ciekawe co jest w środku…
Doktorze… dzwoniła do mnie Zosia… bo pan jak zwykle ma zajęte, powiedziała że wpadną razem z Aleksem za jakąś godzinę do stacji. Powiedziała Lidka zza jego pleców.
Jasne… Wiktor odchrząknął i podniósł wzrok. Z Zosią nie widział się już jakiś czas, zaniedbał ją, odkąd Anna jest w ciąży. Nie wiedział czy jego ukochana córeczka jest na niego zła… czy jednak go rozumie. Nie wiedział też, jak układa jej się z Aleksem, jedyne co wiedział to to co mówiła mu Martyna i Piotr, bo oni z nią rozmawiali.
Doktorze mamy wezwanie… Adam pojawił się znikąd.
Co tym razem?
Nie wiem, Ruda niewiele mówiła… Osikowa 16, Podobno jakie dziecko siedzi na drzewie i nie może zejść… tyle wiem.
To nie mogą wzwać straży… A nie ważne… jedziemy… Wiktor wzruszył ramionami i poszedł do karetki. Kiedy jechali do wezwania, w stacji pojawili się Zosia i Aleks. Weszli do środka ale nie zastali nikogo.
Widzisz… tak jest zawsze… po prostu zawsze… jak tylko chce się z nim spotkać to po pierwsze nie odbiera a po drugie… nawet nie raczy tu czekać… Powiedziała zawiedziona Zosia.
Ale kochanie, twój tata jest lekarzem… pewnie pojechał do jakiegoś wezwania… Tłumaczył jej Aleks.
Jaaasne… nie tłumacz go… Zawsze wszystko w jego życiu było ważniejsze niż ja… wiesz… teraz Ania jest w ciąży… i to ona jest najważniejsza…
Och, ktoś tu jest zazdrosny… Objął ją i pocałował.
Pamiętaj że jesteś jedyną i najważniejszą kobietą w moim życiu, i nigdy przenigdy się to nie zmieni.
Taka… pamiętam…
A co to za przytulanki w stacji… Stanął obok nich Góra
Dzień doktorze… Przepraszam… myślałam że jest Tata…
No nie… nie ma, pojechał na wezwanie. Oznajmił.
Chodźmy do domu Zosiu, przyjdziemy późnej… Zaproponoał Aleks.
W porządku. Westchnęła ciężko i skierowała sę w stronę wyjścia.
Zośka, czekaj… Zatrzymał ją Artur i podał jej brązowe pudełko.
To jakaś przesyłk dla Wiktora, jest tak roztrzepany że zapomniał jej zabrać do domu…
A co jest w środku… Zaciekawiła się Zosia i potrząsnęła paczką.
Wstrząs był tak mocny, że boma która była w środku, zaczęła się uaktywniać.
To chyba jakiś zegarek… Powiedziała, przykładając paczkę do ucha.
No… może nie będzie się spóźniać wreszcie do pracy… Zażartował Artur.
No teraz będąmieć dziecko więc i tak będzie mało spał. Podchwycił Aleks.
Dobrze… Zabierzemy tą paczkę do domu, może to będzie jakiś pretekst by nas wreszcie odwiedził. Westchnęła i spojrzała się na paczkę, tóra tykał coraz szybciej i coraz głośniej.
Dobra dzieciaki… ja idę sprawdzić czy Strzelecki umył karetki a wy… do domu. Góra powoli wychodził ze stacji
Doktorze… coś z tym budzikiem jest nie tak… zosia podała mu paczkę. Artur patrzył się na niąprzez chwilę.
O cholera… To bo… bo… Boooomba…!!!! Krzyknął… ale było już za późno… Wybuch był tak duży, że po stacji został sam gruz, Trzy nieprzytomne ciała Zosi, Aleksa i Artura, leżały porozrzucane w promieniu kilku mtrów od miejsca wybuchu.
***
Wiktor, Adam i Lidka wracali z wezwana, okazało się, że zostali wezwani do ściągnięcia z drzewa… Kota imieniem Tosiek.
Ja nie wiem co ludzie mają w głowie… Oburzył się Adam.
Adaś spokojnie, możesz się przynajmniej szczycić tym, że nie tylko umiesz ratować ludzi ale też zwierzęta. Zaśmiałasię Lidka.
Nie dzięki, to ja już wolę zostaćpiekarzem… niż ratownikiem zwierząt…
To muszę poddać Basi pomysł żeby kupiła wam kota.
Lidka… Po moim trupie…
Dzieciaki… możecie przestać… Adam patrzył byś na drogę…Wiktor czuł jakiś dziwny niepokój.
Doktorze, wszystko w porządku? Spytała się zatroskana Lidka.
Nie wiem… Powiedział. I spojrzał przed siebie.
Skąd ten dym… Zdziwił się Wiktor.
Nie… nie wiem… Adam zatrzymał karetkę i wszyscy biegiem wysiedli.
Nie możecie tam iść… Na ich drodze stanęło dwóch policjantów.
Ale… co się stało… my tu pracujemy…
To już czas przeszły doktorze, wasza stacja… już nie istnieje… Policjant spojrzał się na niego z przejęciem w głosie.
Jakto nie istnieje… Wtrąciła się Lidka.
Z zeznań młodej dziewczyny wynika że nastąpił wybuch bomby, która miała być dla nijakiego Wiktora Banacha… jej ojca.
Co do cholery! Zosia… Zosia tu jest… Przepuść mnie człowieku…! Wiktor zaczął przepychać się przez funkcjonariuszy.
Co tu się dzieje… Co wy robicie… przepuście go…! Krzyknęła Zawadzka, kiedy dojrzała że Wiktor chce się dostać na miejsce wypadku.
Na pewno pani sierżant?
Czy ja mówię niejasno? Monika podeszła do Wiktora i złapała go za ramię.
Wiktor… To był zaplanowany wypadek… z zeznań Martyny wynika że ta paczka tu już jakiś czas leżała…
Wiem… co z Zosią? Co ona tu robiła?
Banach mówił trzęsącym się głosem.
Wiktor… to była paczka da ciebie… ktoś chciał cię zabić… rozumiesz…
Monika, nie obchodzi mnie to! Gdzie Zosia…
Chodź, zaprowadzę cię do niej… Westchnęła i zabrała go do Zosi.
Monika! Stój!… co to… co do cholery… Kto…
Zatrzymał ją i stanął niedaleko czarnego worka na zwłoki, który właśnie został zapięty przez ratowników.
Wiktor… Ja… nie wiem jak ci to…
Monika mów… czy w stacji oprócz Zosi był ktoś je… Wiktor Urwał, bo zdał sobie sprawę że Zosia miała przyjechać z Aleksem.
Czy to Aleks? Zapytał trzęsącym głosem.
T…tak… Przykro mi… Zosia jeszcze nie wie… Był jeszcze Artur…
Co z Górą?
Jest nieprzytomny… ma popalone kończyny i gardło… Chyba to on trzymał bombę.
Jak to się stało że Atrur żyje a… Aleks… nie…
Aleks leciał i uderzył głową o beton… nie było dla niego szans.
Wiktor podszedł do Zosi, która siedziała oszołomiona w karetce.
Zosiu, kochanie… Objął ją ramieniem i mocno przytulił.
T… Tato… to było… takie straszne… Tak się bałam…
Wiem kochanie… Dobrze że nic ci nie jest… Nieprzeżyłbym tego.
A co z Aleksem i Doktorem Górą?
Zosiu… Wiktor spojrzał się na nią ze smutkiem w oczach.
Tato Proszę… powiedz mi nawet najgorszą prawdę…
Artur jest w ciężkim stanie, zabierają go do szpitala… A… Aleks… on… Zosiu… Wiem jak bardzo go kochałaś… ale… Aleks nie żyje… Z oczu Wiktora po tych słowach popłynęły łzy.
Tato… to… to nie możliwe… Zosia przytuliła się do Wiktora i zaczęła płakać.
Podamy córce leki na uspokojenie i zabierzemy ją do szpitala. Oznajmił ratownik medyczny stojący za plecami Banacha.
D… Dobrze… Proszę w szpitalu, oddaćją opiekę doktor Reiter…
Wiktor zostawił Zosię i podszedł do Lidki i Adama.
Co się tam stało? Zapytał Adam.
Aleks… nie żyje…
A zosia? Lidka wzdrygnęła się.
Zosia jest w szoku ale… wyjdzi z tego… Westchnął ciężko.
Był tam ktoś jeszcze… Zaczął mówić patrząc to na Lidkę to na Adama.
Kto? Zapytali zgodzie.
A… Artur…
Co!! Wrzasnęła Lidka i już chciała tam biec.
Lidka, nie możesz tam iść… zabierają go do szpitala…
W… W jakim jest stanie?
Lidka… nie będę cię oszukiwać … jest w ciężkim stanie… Nie wiadomo czy przeżyje drogę do szpitala…
Lidka słysząc to zemdlała na rękach Wiktora…,

15 replies on “Rozdział 24”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink