Categories
Fanfiction na sygnale

32

Piotrek biegł do do karetki ile sił w nogach. Morawska czekała na niego z kubkiem kawy w ręku, cały czas spoglądając na zegarek.
Spóźniłeś się. Oznajmiła, gdy zdyszany dobiegł na miejsce.
Ile?
Minutę…
No to to jeszcze nie jest spóźnienie… Powiedział, łapiąc oddech.

Piotrek biegł do do karetki ile sił w nogach. Morawska czekała na niego z kubkiem kawy w ręku, cały czas spoglądając na zegarek.
Spóźniłeś się. Oznajmiła, gdy zdyszany dobiegł na miejsce.
Ile?
Minutę…
No to to jeszcze nie jest spóźnienie… Powiedział, łapiąc oddech.
Wylatujesz.
Co? No chyba żartujesz…
Czy ja o czymś zapomniałam?
Nie rozumiem… odrzekł zdezorientowany.
No nie przypominam sobie żebyśmy przechodzili na „ty”.
24 Es. Starsza kobieta zasłabła na chodniku przed supermarketem.
Podaj adres. Morawska przyjęła wezwanie.
Paderewskiego 1 A.
Przyjęłam, jedziemy.
Strzelecki, nie słyszałeś że jedziemy? Bierz Kubicką i do roboty.
No przecież ja już tu nie pracuje. Oznajmił.
Nie dyskutuj ze mną bo naprawdę cię zwolnię.
Ja pojadę. Wtrącił się Adam, stając przed Lekarką.
Ktokolwiek… jedziemy.
W drodze nikt do nikogo się nie odzywał. Piotr jechał ostrożnie, by nie dać nowej szefowej powodu do przyczepienia się.
No Strzelecki, od kiedy ty tak dobrze jeździsz? Zagadnęła go.
Przepraszam, nie rozmawiam w czasie jazdy. Odparł.
Nie wiem od kiedy… Morawska pokręciła głową.
Gdy dojechali na miejsce, przed sklepem zobaczyli zbiegowisko ludzi. Przedarli się przez tłum gapiów i odnaleźli swoją pacjentkę. Leżała zostawiona sama sobie, nieprzytomna.
Co tu się stało, dlaczego Nikt nic nie robi? Zdziwiła się Gabi i spoglądała na ludzi, którzy zaczęli się rozchodzić.
A bo to pijaczka jest…
Krzyknęła jakaś kobieta stojąca najbliżej.
Tak, i to upoważnia was wszystkich byście tak stali i się patrzyli? Oburzyła się Gabi.
Pani… tu spokojna dzielnica jest, nie miejsce na takich jak ta baba…
Dodała druga kobieta.
A czy ktoś z was od tej kobiety poczuł alkohol? Gabi zadała pytanie ale nikt nie odpowiedział.
No już Wszołek, Strzelecki… parametry… na zaproszenie czekacie?
Nie… Bo… pacjentka się obudziła… Adam odsunął się od kobiety, która otworzyła oczy i powoli wstawała.
Proszę pani, proszę nie wstawać… Piotr starał się wpłynąć na kobietę.
Zoooossstaw mnie paann… Kobieta wstała i kołysząc się w lewo i prawo chciała ominąć Ratownika.
Proszę pani proszę dać się zbadać. Nalegał.
Piotr, zostaw panią, widzisz że nic jej nie jest i naprawdę jest pijana.
Pani doktor, sama pani powiedziała że nie czuć alkoholu… Adam Stanął za kobietą.
Słuchajcie, jak przywieziemy pijaną kobietę na SoR to urwą mi głowę… próbowała bronić się Gabi.
Dobrze, w takim razie my zbadamy pacjentkę a pani doktor podpisze że odmówiła pomocy…
Piotr podał jej formularz.
Możesz nie robić cyrków Strzelecki?
Nie nie mogę… zachowujesz się nieodpowiedzialnie… i odpowiesz za to!
Ale ta kobieta jest po prostu wczorajsza… Gabi wzięła formularz i podpisała.
Świetnie, a teraz… Adam zaprowadź panią do karetki…
Piotr widząc że kolega sobie nie radził, bo starsza pani się wyrywała, pomógł koledze, i po chwili siedzieli już z nią w karetce. Gabi stała przed, z założonymi rękoma.
Ciśnienie 180 na 160. Puls 200… Proszę pani, proszę złapać moją dłoń i ścisnąć.
Kobieta chwyciła rękę Piotrka i ścisnęła.
Świetnie, a teraz to samo drugą ręką.
Tego już kobieta nie była w stanie zrobić.
A czuje pani to?
Dotknął jej lewej nogi.
Taa… szuje… Powiedziała, nie mogąc złapać oddechu.
A to? Dotknął drugiej nogi.
Njee… oznajmiła.
A może pani poruszyć tą nogą lub ręką?
Nie…
Mamy paraliż prawej strony, zaburzenia mowy… Ile widzi pani palców?
Zapytał pokazując jeden palec.
trzy…
I do tego zaburzenie widzenia. Adaś, co to oznacza?
Mi to wygląda na udar.
No mnie też… czyli pani doktor się pomyliła.
Dobra przestańcie się wydurniać, jedziemy, nie ma czasu. Morawska wsiadła do karetki.
No ale mówiła pani że…
Wszołek nie dyskutuj, ja tylko was sprawdzałam. Powiedziała.
Sprawdzałeś nas? Na pewno… po prostu nie rozpoznałaś objawów… jakbyśmy nic nie zrobili to byś miała tą kobietę na sumieniu.
Panie Strzelecki, przypominam że nie przeszliśmy na ty…
Po kilku minutach byli już w szpitalu. Kobieta została oddana pod opiekę specjalisty. Ratownicy dowiedzieli się że mało brakowało a nie byłoby kogo ratować.
Piotr stanął koło Gabi, w ręku trzymał podpisany przez nią formularz.
I co ja mam teraz z tym zrobić?
Rób co chcesz… Spojrzała się na niego groźnie.
Piotr! Wszędzie cię szukam!
Wiktor podbiegł do niego.
Co się stało?
Martyna jest na prześwietleniu…
co? Jak to? Zdziwił się.
Noga zaczęła ją boleć coraz bardziej, podejrzewam że za szybko wróciła do karetki, przeforsowała się… Wiktor odchrząknął i zwrócił uwagę na teczkę w jego ręce.
Co tam masz Piotr?
Nic… znaczy później, ja… muszę do niej iść.
Mówił splątany, ze strachu o ukochaną, przekazał teczkę Gabi i pobiegł do Martyny.
To co tam jest? Wiktor popatrzył na zdziwioną Morawską.
A nie wiem… Odparła i podarła teczkę z papierami.
Rozumiem…
Banach nie wierzył jej ale nie nalegał na odpowiedź.

Piotr szybko znalazł Martynę, była już po badaniu i leżała na sali.
Martynka… co się stało… czemu mi nie powiedziałaś że boli cię noga…
Usiadł obok niej na łóżku zmartwiony.
Oj Piotruś… bo miałam już dość siedzenia w domu… tęskniłam za pracą… ale chyba się przetrenowałam.
Spuściła wzrok.
Co mówią lekarze?
Nic… musieli nastawić i… mam zakaz biegania… pracowania i… wszystkiego bo źle się zrośnie…
Martynka, mówiłem ci… – ujął jej twarz w ręce i pocałował namiętnie.
Odpoczywaj, a ja muszę rozprawić się z Morawską.
Co? Co ty wymyśliłeś? Zdziwiła się.
Zobaczysz… już niedługo się z nią pożegnamy. Oznajmił i wybiegł z sali.
Morawską znalazł stojącą przed szpitalem.
I co, koniec zabawy? Powiedział z uśmiechem.
Nie wiem o czym mówisz?
No jak to nie wiesz… to Wiktor cię nie podał do góry za twój błąd?
Patrzył na nią niepewnie.
Nie… a za co?
Wzruszyła ramionami i odgarnęła blond włosy do tylu.
Przecież dałem mu pismo podpisane przez ciebie, że odmówiłaś udzielenia pomocy pacjentce!
Nie przypominam sobie… a Doktor Banach żadnego PIsma nie dostał…
Strzelecki przypomniał sobie, że przez przypadek teczkę podał Gabi, zamiast Wiktorowi.
Cholera jasna! Jak mogłem to spieprzyć…
No widzisz… także będziesz musiał się ze mną jeszcze trochę pomęczyć, bo przez swoją własną głupotę nic mi nie udowodnisz.
Gabi uśmiechnęła się i zostawiła wściekłego Piotra przed szpitalem.

7 replies on “32”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink