„Córka króla moczarów” Karen Dionne, to wspaniała i przejmująca opowieść o miłości, przywiązaniu… i polowaniu które może a raczej musi za wszelką cenę zakończyć się śmiercią.
Tylko kto jest tutaj myśliwym a kto zwierzyną?
Po latach do Heleny docierają informacje, że człowiek którego wsadziła do więzienia, ucieka.
Król moczarów- jej własny ojciec, zbiegł, zabił strażników i teraz chce odnaleźć właśnie Helenę.
Ona sama postanawia wyruszyć i go odszukać, znowu doprowadzić do jego aresztowania… albo go zabić.
Kilkanaście lat temu, to właśnie ojciec więził ją i jej matkę na moczarach, gdy Helena była mała, opiekował się nią, pokazywał jej wszystko, jak polować, jak zabijać zwierzyne… kochali się… to była dziwna miłość, ale jednak była.
Matka, była bita, poniżana i na moczarach nie miała żadnych praw, musiała robić wszystko co kazał jej „Król Moczarów”.
Sama Helena, nie miała dobrych relacji z matką, wolała trzymać sie silniejszego- swojego ojca.
Nie mogły się sprzeciwić… bo spotka je surowa kara…
Gdy wreszcie wydostali się z tego koszmaru, Helena zaczęła normalnie żyć, znalazła męża, urodziła dwie córki- nikomu z rodziny nie opowiedziała o tym, co się jej przydażyło.
Książka ukazuje nam, jak wielka więź powstała pomiędzy porywaczem a osobą porwaną- w tym przypadku Heleną i jej ojcem. Ona, która urodziła się już w niewoli, która nigdy nie widziała innego świata…
Czegokolwiek mogła się dowiadywać ze starych gazet naukowych, które dostawała pd ojca.
To jej wystarczało, była szczęśliwa, do pewnego momentu.
On- który czuł się bezkarny, bił i poniżał swoją kobietę, więził ją razem z dzieckiem… On, który po latach znowu chciał być górą nad wszystkimi.
Wgłębiając się dalej w książkę, możemy zaobserwować, że bohaterka nie potrafiła uporać się z tym co czuje, i z tym co powinna zrobić.
Z jednej strony nienawidziła ojca za to co zrobił jej i jej matce, starała się też chronić za wszelką cenę swoją nową rodzinę, jednak z drugiej strony… kochała go, przypominała sobie jak ją w dzieciństwie nazywał, jak się z nią bawił i czego ją uczył.
Wiedziała że musi go odnaleźć, ale co się stanie gdy już to zrobi?
Czy będzie potrafiła go zabić?
A jeśli nie… czy Ojciec, będzie potrafił zabić ją?
Jedno jest pewne, ktoś zginąć musi…
Co do samej kompozycji książki…
nie zachwyciła mnie, strasznie nie lubię jak teraźniejszość przeplata się z przeszłością… No, tutaj nie było to takie złe, ale jednak tego nie lubię 🙂
Autorka dodała jeszcze fragmenty baśni Andersena które łączyły się z indiańskimi legendami i wierzeniami… No nie… też jakoś to do mnie nie przemówiło 🙂
Jakbym sobie chciała poczytać o indianach to bym sobie kupiła książkę o indianach i tyle 😀
Co było najciekawsze?
Oczywiście cały opis polowania, i to w jaki sposób bohaterka przystosowywała się do normalnego życia- a był to bardzo ciężki proces, po tylu latach w odosobnieniu.
Ach i nie mogę zapominać o przyrodzie 🙂
Tak dobrze czytacie- większość akcji dzieje się na Moczarach, gdzieś na górnym półwyspie w stanie Michigan, więc nie może nam tam zabraknąć opisów dzikiej przyrody i zwierzyny- i choć tego typu rzeczy też w książkach nie lubię- tutaj nawet mi się podobało, bo nie było wplecione na hama, tylko ładnie komponowało się z całością 🙂
Czy spodziewałam się zakończenia?
Szczerze powiem, że nawet się nad zakończeniem nie zastanawiałam, chciałam być po prostu zaskoczona… i to się udało 🙂
Czy polecam wam tą książkę?
No jak zawsze tak 🙂
Dobra, dosyć mojego biadolenia… idę szukać kolejnych ciekawych pozycji 🙂
6 replies on “Zabij albo zostaniesz zabity- czyli spotkanie z „Córką króla Moczarów””
Najważniejsza w tym wszystkim jest Ania 😀
Czytałam t książkę. Suuuper.
Fajna recenzja. Trochę za blisko siebie “był, była” i “która”. 🙂 No ja już tak mam – belfer się wypowiedział. 🙂 Również podobały mi się obrazowe opisy przyrody.
@Lea… aaa no tak… 😀 zapomniałam dodać że to to audiobook był, i to to Anna czytała 😀 w sensie Dereszowska Anna 😀 😀
@Mimi- tak wiem, ale dzięki 🙂
jak już piszę coś od razu po przeczytniu czegoś, to tak mam 😀 a najlepiej pisze się od razu 🙂
Spoks. Też tak uważam.