Obudź się! No już!
Nad Zosią stał ten sam chłopak z którym była widziana po raz ostatni.
No wstawaj! Te narkotyki nie powinny cię aż tak zwalić Z nóg!
Szarpał ją za i tak już podarte ubranie. Zosia nie reagowała, z jej ust dawało się tylko słyszeć ciche pomrukiwania.
Jasna cholera! No świetnie! I co ja teraz zrobię… Przecież oni mnie zabiją…
Chłopak usiadł koło niej na podłodze i schował głowę w ręce. W tej samej chwili do pomieszczenia weszła wysoka kobieta, o ciemno czerwonych włosach, była cała ubrana na czarno, jedynie jej jasna cera biła jakimkolwiek światłem.
I co z nią? Zapytała chłopaka, który patrzył się na nią błagalnym wzrokiem.
Ja… no ja…
Chłopak jąkał się ze strachu.
No co ty?! Czy ty niczego nie potrafisz zrobić dobrze?
Kobieta wzięła głęboki wdech i zamachnęła się, uderzając chłopaka w twarz.
Miriam… miiiriam ja… ja chyba jej podałem za dużą dawkę…
Czyś ty do reszty zgłupiał? Miałeś ją tu przyprowadzić żywą a nie…
Spojrzała się na nieruchome ciało Zosi.
A nie martwą… chciałam się nią trochę zabawić…
Prze… przepraszam ale ja… ja źle odmierzyłem i…
Czy ciebie w szkole nie uczyli liczyć?! Teraz módl się lepiej, żeby się obudziła… bo jak nie to… ja się dopiero zabawię… ale tobą…
Tak jest o Pani…
W tym samym czasie w domu Banacha.
Anna wraz z Lidką i Moniką, przyjechała do domu Wiktora.
Przerażony, że nie ma od nich żadnego znaku życia Wiktor, stał już przy wejściu i czekał na ich powrót.
Wszystkie weszły do środka, Banach przyglądał się każdej z nich.
A gdzie jest Zośka?
Zapytał zdziwiony.
Panie Banach… Zaczęła Monika.
Znaczy Wiktor… Zosia… ona… z tego co twierdzą świadkowie… oddaliła się z klubu razem z jakimś dziwnie wyglądającym chłopakiem.
Co?! Jakie oddaliła? Jakim chłopakiem? Anka! Miałyście jej pilnować…
Wiktor spokojnie. Trwają już poszukiwania, dziewczyny też były na komendzie, złożyły zeznania… znajdziemy ją.
Monika do jasnej cholery! Jak mam być spokojny, skoro nie wiadomo gdzie jest moja córka…
Monika podeszła do Wiktora i położyła mu dłonie na ramionach.
Spokojnie, znajdzie się, jestem tego pewna… Ty też to wiesz… tylko, nie możesz w to wątpić… przecież jest twoją córką a ty… no a ty… jesteś super Banachem.
Stali tak jeszcze przez chwilę w milczeniu, patrząc sobie w oczy. Tą chwilę ciszy przerwała Anna, która nie mogła już znieść tego widoku.
To może… my już podziękujemy pani sierżant i…
Wiktor zatrzymał jej wypowiedź gestem ręki.
To może ja z tobą pójdę i… pomogę w szukaniu…
Wiktor, nie uważam żeby to był dobry pomysł…
Anna wyraźnie nie chciała pozwolić na to, by Wiktor szedł gdziekolwiek z Moniką.
Tak! Ja myślę że to świetny pomysł… przecież nikt nie zna Zosi tak dobrze jak ty… może wiesz jakie są jej ulubione miejsca… musimy sprawdzić każdy trop.
Wiktor podszedł do Ani i mocno ją przytulił.
Nie martw się, za niedługo wrócę z Zosią… przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłem.
Pocałował ją w usta namiętnie.
To ja cię przepraszam. Powiedziała Anna i odwzajemniła pocałunek.
Lidka, czy ty masz dzisiaj dyżur?
Nie doktorze…
To świetnie, a możesz zostać z Anną… nie chciał bym by była teraz sama… rozumiesz…
Tak doktorze, rozumiem… nie ma żadnego problemu.
Lidka i Anna weszły do domu, a Wiktor wraz z Moniką wsiedli do samochodu i pojechali szukać Zosi. Sami nie wiedzieli od czego mają zacząć.
Miriam siedziała w małym pomieszczeniu, wpatrując się w zamknięte drzwi. Była wściekła na Alexa, który nie potrafił żadnej sprawy wykonać porządnie. Jednak wiedziała że nie może się go pozbyć z biznesu, w końcu był jej bratem, a rodziny pozbywać się nie wypada.
A może by tak zginął w tajemniczych okolicznościach…
Powiedziała do siebie, jednak potem zdała sobie sprawę z tego, że pozbycie się go zamieniło by jej życie w nudę, bo przecież to jego akcje, udane lub mniej, wnosiły jakichś kolorów do Jej życia.
Miriam…
Dało się słyszeć głos Alexa za drzwiami.
No właź jak już musisz…
Jak kazała tak zrobił.
Co cię do mnie sprowadza braciszku? Czyżby towar ci się skończył? A może jednak uśmierciłeś tę gówniarę co ją tu przywlokłeś?
Nie przywlokłem jej tu… przyszła o własnych siłach. Chodzi o to że… że wiem kim jest… przeszukałem ją i mam dokumenty i pieniądze…
Alex rzucił na biurko portfel.
Co my tu mamy… Zofia Banach… Mmhm… ładne imię… no nic… wymyślimy jej jakiś jeszcze ładniejszy pseudonim.
O ile będzie chciała z nami współpracować.
Wtrącił się Alex.
No jak nie będzie chciała to…
Miriam wyjęła z szuflady pistolet.
No ty chyba sobie żartujesz… nie zabijesz jej…
A co ty nagle taki sentymentalny się zrobiłeś… jak zabijaliśmy tą poprzednią dziwkę, która o mało co nas nie wsypała gliną… że rozprowadzamy po klubach towar… to wtedy jakoś nie miałeś oporów…
No ale ta dziewczyna nic nam nie zrobiła…
Och przestań… bo jeszcze pomyślę że się w niej zakochałeś… a teraz lepiej idź ją ożyw! Bo na prawdę się zdenerwuje…
Alex, spokojnym krokiem oddalił się i poszedł do pomieszczenia w którym była zamknięta Zosia.
Spojrzał na nią, jej jasne blond włosy zakrywały twarz, ręce leżały bezwładnie. Odchylił jej włosy i spojrzał na nią z bliska.
Ach, jesteś taka piękna jak śpisz… ale… ale lepiej się obudź bo… bo będzie i z tobą i ze mną wtedy źle…
Zosia powoli dochodziła do siebie, narkotyki jej podane przestawały działać.
Kim… kim ty jesteś? Spytała, otwierając oczy i widząc Alexa.
Ja? No co ty Zośka, nie poznajesz mnie?
A powinnam pamiętać…? Ja… ja nie mogę się ruszyć…
Spokojnie, jesteś jeszcze bardzo osłabiona, twój organizm po takiej dawce, potrzebuje trochę czasu by dojść do siebie.
Dawcę? Jakiej dawcę? Zdziwiła się. Kompletnie nic nie pamiętała i czuła się jak po jednej wielkiej całonocnej imprezie.
No wiesz trochę zabalowałaś w klubie… i trochę za dużo wypiłaś…
Ja? Na imprezie? A Tak… już coś pamiętam… przyszłam do klubu razem z Lidką, Martyną i Anną… one też tu są?
Nie, one cię zostawiły pod moją opieką… byłaś w naprawdę kiepskim stanie.
Coś kręcisz… one by mnie nie zostawiły… w ogóle to… gdzie ja jestem… i gdzie są moje dokumenty i telefon?
Zośka sięgnęła do kieszeni kurtki, ale były puste.
Nie wiem, musiały ci wypaść jak szłaś ze mną tu…
Alex starał się w jak najprostszy sposób przekonać Zosię do siebie, wiedział że to jedyne rozwiązanie by poszła z nimi na współpracę.
Nic z tego nie rozumiem… pomóż mi się podnieść… chce wracać do domu…
Do domu? A po co? Przecież oni cię tam nie chcą…
O czym ty mówisz człowieku… Zośka spojrzała się na chłopaka.
Nie potrafiła wyczytać z jego twarzy tego, czy w jego słowach jest chociaż trochę prawdy.
Nie ufasz mi?
Zapytał się jej i pomógł wstać. Zosia, ledwo trzymała się na nogach.
Nie wiem czy powinnam ci ufać…
Myślę że nie masz wyjścia… Moja siostra chce cię widzieć… ona… ona jest niebezpieczna… uważaj na to co przy niej mówisz… jeśli kiedykolwiek chcesz jeszcze zobaczyć rodzinę i przyjaciół.
Ich spojrzenia się spotkały, teraz Zosia wiedziała, że on mówi prawdę.
A kim jest twoja siostra… i kim ty jesteś?
To długa i skomplikowana historia… Powiedział i wzruszył ramionami.
No… chyba mamy czas. Oznajmiła, rozglądając się po małym kwadratowym pomieszczeniu, w którym nie było zupełne niczego.
To nie jest teraz czas i miejsce na takie rozmowy.
Chłopak nie chciał wyjawić Zosi niczego, co mogło by pokazać jaki tak na prawdę jest słaby i wystraszony. Zośka już zdążyła się zorientować, że może jej grozić niebezpieczeństwo, nie miała przy sobie telefonu i nie mogła nikomu dać znać gdzie jest, sama w sumie nawet nie znała dokładnej lokalizacji.
No to, opowiadasz czy nie? Zapytała, uśmiechając się do niego. Miała nadzieje, że da jej to trochę czasu na pomyślenie co ma dalej robić i jak się wydostać. Czuła że chłopak nie chce jej zrobić krzywdy, musiała go tylko jakoś do siebie przekonać.
No dobra… mam tylko nadzieję że moja siostra tu nie wpadnie… bo zrobi się gorąco… jest zdrowo walnięta… no ale, może od początku… Razem z Miriam, wychowywaliśmy się w domu dziecka… nasza matka nas zostawiła… Miriam miała wtedy 5 lat a ja rok… zajmowała się mną, broniła, gdy ktoś chciał mnie zabrać… kiedy ona miała 12 lat a ja 8… przyżekliśmy sobie, że razem zostaniemy już do końca, że będziemy sobie pomagać… i że razem zaczniemy nowe, wspaniałe życie, już poza domem dziecka.
Zosia słuchała tej historii z przejęciem.
Tak… co było dalej? Spytała.
A dalej to już było tylko gorzej… uciekliśmy pewnej nocy… błąkaliśmy się po mieście… sami, głodni i zmarźnięci, kradliśmy jedzenie, żeby jakoś przetrwać…. uciekaliśmy przed bandytami… nasze życie nie należało do łatwych. Pewnego dnia, zgłosił się do nas pewien Mężczyzna, z propozycją, czy nie chcemy zarobić trochę pieniędzy… no my, jasne że się zgodziliśmy… dawał nam towar, aby mieliśmy sprzedawać go dzieciakom na dzielnicy… szło nieźle. Nasz szef był z nas taki dumny, że postanowił dać nam wolną rękę i… wyjechał, gdzieś za granicę, a my? A my teraz szlakami się po klubach i sprzedajemy jakiś trefny towar, takim nieuważnym dzieciakom jak ty…
Nieuważnym? Oburzyła się Zosia.
Nie no, przepraszam… nie to miałem na myśli… chodziło mi o to że… że ty nawet nie zauważyłaś jak ci podałem… Cholera… mój niewyparzony język!
A Czyli coś jednak mi podałeś? No wiedziałam…
Nie no ja ci to wytłumaczę… Bo… szukaliśmy w klubie, akurat kogoś… kogoś kto by dla nas pracował… i nagle pojawiłaś się ty… taka szalona, wyluzowana… nieprzejmującą się życiem, roztańczona dziewczyna…
Aha i uznałeś, że ja… że ja będę chciała wam pomagać? No chyba oszalałeś…
Zosiu… No tak… tak właśnie myślałem… Wiem, głupi jestem… przepraszam… przepraszam, że cię w to wciągnąłem…
Ale w co mnie wciągnąłeś? Wypuść mnie i tyle… i po sprawie…
Zosia podeszła do drzwi, pociągnęła za klamkę, były zamknięte.
Ale ty nie rozumiesz… to nie jest takie proste jak ci się wydaje, moja siostra… ona… ona cię zabije jak nie będziesz chciała nam pomagać…
Alex podszedł do Zosi i chwycił ją za ręce.
Proszę… ja nie chcę cię zabijać… proszę… musisz się zgodzić…
O nie… ja nic nie muszę!
Wyrwała się i odeszła od niego kilka kroków do tyłu.
Ty przecież też nie chcesz tego robić…
Chłopak spojrzał się na nią, próbował kryć przed nią to co teraz czuł ale nie potrafił, Zosia dokładnie wiedziała że kłamie.
Ja? Nie prawda! Oczywiście że chce to robić… do tego zostałem stworzony.. wychowany… nic o mnie nie wiesz!
No wiem tyle ile mi powiedział…
Podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu.
Alex… w cale niemusi tak być, możesz to skończyć… możesz się odciąć od twojej siostry… możesz mieć normalne życie.
Chłopak wzdrygnął się i odepchnął Zosię, tak że poleciała prosto na ścianę.. Upadła i leżała nieruchomo na podłodze.
Zosia… o Boże… ja… ja nie chciałem… przepraszam…
Podbiegł do niej.
Otwórz oczy… proszę… nie udawaj… to nie jest śmieszne… ja… jeśli się obudzisz to… ja skończę z tym… my… uciekniemy… przysięgam…
W jego głosie można było usłyszeć , że naprawdę żałuje tego co zrobił. Zosia otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
No i o to mi właśnie chodziło…
Wstała i otrzepała ubranie.
Czyli nic ci nie jest? Podeszłaś mnie tak? Zdziwił się, ale w jego słowach nie było słychać zdenerwowania, tylko ulgę.
No… musiałam… inaczej.. inaczej razem byśmy tu siedzieli… nie wiem jak długo, a teraz kiedy mi obiecałeś…
Zosia nie dokończyła, drzwi zaczęły się powoli otwierać i do pomieszczenie weszła wściekła Miriam.
No widzę braciszku, że nasza ptaszyna się obudziła… świetnie… a teraz… wyjaśnię jej na czym będzie polegała jej praca.
Miriam podeszła do Zosi.
Słuchaj mała dziwko.. ty będziesz teraz dla nas pracować! Codziennie będziesz roznosić towar, tam gdzie ci każę ile ci każe… jasne?! A jak powiesz komś choć słowo…
Nie! Nie będę dla Ciebie nic robić… i on też już nie będzie…
Spojrzała się na Alexa, ale on nie zareagował.
Co?! Ty śmiesz mi się sprzeciwiać? No chyba nie wiesz kim ja jestem…
Kobieta wyciągnęła pistolet i wymierzyła prosto w Zosię.
Nie rób tego! Alex wstał i popchnął siostrę.
Ty też przeciwko mnie? Już cię ta mała suka przeprowadziła na swoją stronę?
Nie masz prawa tak o niej mowić! Alex stanął obok Zosi.
Słuchaj! Nie wiem co zrobiłaś mojemu braku ale uwierz mi… bardzo szybko o tobie zapomni jak będzie cię chował gdzieś w lesie… albo raczej twoje ciało…
W tym samym czasie:
Wiktor z Moniką jeździli już kilka dobrych godzin, sprawdzali znajomych Zosi, miejsca w których mogłaby być ale nic nie znaleźli. Wiktor już powoli tracił nadzieję.
Wiktor… No myśl… gdzie ona jeszcze może być… Jakiś park? Centrum handlowe?
Monika… myślisz że Zosia by się ukrywała… albo że ktoś by ją ukrywał a takich miejscach?
No sama nie wiem… a jeśli to porwanie to… zastanówmy się dlaczego… porywacze z rządaniem okupu nie dzwonili… wasze telefony… znaczy twój i Anny… mają założony podsłuch… Wiktor… ja na prawdę nie wiem co ja jeszcze mogę dla ciebie zrobić w tej sprawie…
Monika westchnęła ciężko i spojrzała się smutnym wzrokiem na Banacha.
A co z tym portretem pamięciowym, który zrobili wasi ludzie?
Został rozesłany do wszystkich jednostek… mamy chłopaka w naszej bazie… jest poszukiwany razie ze swoją siostrą… tworzą w mieście małą grupę przestępczą… drobne wymuszenia, rozboje, handel narkotykami…
I co? I nie możecie złapać dwójki jakichś nastolatków? Wiktor spojrzał na Monikę z wyrzutem.
Kilka tygodni temu, ślad zaginął… jakby zapadli się pod ziemię… aż do teraz…
Jeśli ten chłopak był widziany razem z Zosią, oznacza to tylko jedno… kłopoty… więc musimy ją znaleźć jak najszybciej.
Oboje spojrzeli się na siebie i zgodnie postanowili, że pojeżdżą jeszcze trochę po mieście. Wiktor był tak zaabsorbowany panią sierżant i poszukiwaniem Zosi, że nawet nie zwracał uwagi na telefony od Anny, która siedziała w domu z Lidką i martwiła się gdzie on tak długo jest i czy znalazł Zosię.
Na prawdę chcesz mnie zabić, tylko dlatego, że nie będę dla ciebie pracować?
Zośka stała, wpatrzona w pistolet w nią wycelowany.
Za dużo widziałaś i pewnie słyszałaś.. bo mój braciszek nie potrafi trzymać języka za zębami…
Zamknij się! Jeśli chcesz kogoś zabić… to zabij mnie!! Przecież wiem, że mnie nienawidzisz… Alex, starał się odwrócić uwagę siostry.
Ależ braciszku… tyle razy o tym myślałam… ale chyba wiesz, że nie byłabym do tego zdolna. Miriam zaśmiała się.
Dobra koniec tego gadania! Pożegnaj się ślicznotko! Powiedziała i nacisnęła spust. Po chwili na ziemi leżał Alex, nie Zosia. Chłopak w ostatniej chwili zasłonił dziewczynę własnym ciałem. Zosia przerażona, nie wiedziała co się dzieje, była sparaliżowana. Miriam po oddaniu strzału i stwierdzeniu, że zabiła nie tą osobę co miała, zaczęła uciekać.
I co?! Taka z Ciebie Siostra! Tak go teraz zostawisz…! Słowa Zośki nie dotarły do kobiety, która jak najszybciej chciała stamtąd zniknąć.
Zosia opamiętała się, przypomniałaby sobie co w takiej sytuacji zrobił by Wiktor.
Na pewno by tak nie stał i nic nie robił…
Powiedziała do siebie. Zaczęła przeszukiwać leżącego Alexa, znalazła telefon i szybko wezwała pogotowie. Nie potrafiła ustalić gdzie dokładnie się znajduje, więc dyspozytor musiał sam ją zlokalizować.
Monika zatrzymała się na stacji benzynowej za miastem, była już zmęczona prowadzeniem samochodu, a Wiktor już też przysypiał na fotelu pasażera. Wysiadła z samochodu i z bagażnika wyciągnęła koc, okryła nim Wiktora a sama postanowiła pooddychać świeżym nocnym powietrzem.
Nagle zadzwonił jej telefon, odebrała, ale tego co usłyszała to się nie spodziewała.
Szybko poszła do samochodu obudzić Wiktora.
Wstawaj! No ! Zośka się znalazła!
Co?! Gdzie? Jak? Wiktor od razu się rozbudził.
Dzwoniła na pogotowie… wezwała karetkę do jakiegoś nieprzytomnego chłopaka… jest niedaleko, w opuszczonych barakach za miastem…
Oznajmiła rozemocjonowana Monika i wsiadła do auta.
W tej samej chwili, na miejsce wypadku przyjechała załoga 24 es.
Artur Góra pogotowie… Zośka! Jasna Cholera! A wszyscy cię szukają…
Artur podbiegł do Zosi, która starała się zatamować krwawiącą ranę u Alexa.
Podbiegła do nich Martyna razem z Adamem.
Zośka! Czy to ten sam co wyszłaś z nim z klubu? Spytała Kubicka.
Tak… to ten sam… błagam… ratujcie go…
Zosia nie mogła się uspokoić.
Ale co tu się właściwie stało…
Zapytał Adam, podając jej leki na uspokojenie.
Jego… jego Siostra… ona chciała mnie zabić… a on… a on mnie uratował…
Tak! Chciałam Cie zabić! A teraz zabije was wszystkich jak tylko ktokolwiek się ruszy!
Miriam wyszła z ukrycia, nadal trzymała w ręku broń i tym razem na celowniku miała wszystkich. Mogła strzelić w każdej chwili w kogokolwiek.
Nie rób tego… jeszcze bardziej sobie zaszkodzisz…
Mówił Artur stanowczym głosem.
Zamknij się! I się nie ruszaj bo zaraz odstrzelę ci te okularki…
Poczuła jak jej pleców dotyka coś twardego, usłyszała za sobą głos:
Nie ruszaj się… powoli opuść broń i ręce do tyłu… Nie będę się powtarzać!
Sierżant Zawadzka razem z Wiktorem, zaszli ją od tyłu. Wiktor od razu chciał pobiec do Zosi, ale wiedział że to by zepsuło całą akcje.
Miriam została skuta i przewieziona do aresztu.
Ekipa ratowników zabrała nieprzytomnego Alexa do szpitala.
Tato… czy on z tego wyjdzie? Spytała Zosia, przytulając się do Wiktora.
Nie wiem skarbie… Boże Zośka… przecież to mogłaś być ty…
Mogłam, ale nie byłam… on… on mnie uratował…
Ale najpierw cię porwał. Powiedziała Anna która też przyjechała do szpitala by jak najszybciej zobaczyć się z Zosią.
No tak ale… ale on tego nie chciał… to ta wiedźma mu kazała… jego siostra… a właśnie, ktoś wie co z nią teraz będzie?
Monika mówiła, że ta cała Miriam, się z tego nie wywinie… posiedzi sobie kilka a nawet kilkanaście ładnych lat… Oznajmił Wiktor.
To dobrze… mam tylko nadzieję że on się obudzi i… i że będę mogła mu podziękować za uratowanie życia.
8 replies on “Rozdział 18”
Fajne, czekam na next
Boże, cudne.
brutalna jak zawsze 😀 Biedny Aleks
O kurczę! Ale mnie w napięciu ten rozdział trzymał. Coś Cię zainspirowało czy tak po prostu wymyśliłaś?
Tak po prostu 😉
Oh boże. Ten rozdział podobał mi się najbardziej ze wszystkich
biedna zosia. ja jej współczuję z resztą tak samo jak jemu.
Piękne, wzruszające. I w ogóle.