Categories
Fanfiction na sygnale

Rozdział 5

Od chwili porwania minął juź miesiąc, wszyscy mieli nadzieję na szczęśliwy związek miedzy Arturem a Lidką, mieli nadzieję że młoda ratowniczka zmieni nastawienie szefa stacji do siebie i całego świata, jednak… nie było w cale tak kolorowo jak się wszystkim zdawało.
Artur siedział w swoim gabinecie jak zwykle nad toną raportów, jednak nie mógł się skupić. Jedyne o czym myślał to o porwaniu, o tym że prawie nie umarł…
– A gdybym tak… umarł… ciekawe czy bym się wtedy z tobą spotkał…
Wziął do ręki ramkę ze zdjęciem Renaty.
– Tak bardzo za tobą tęsknie, tak bardzo mi ciebie brakuje…

Od chwili porwania minął juź miesiąc, wszyscy mieli nadzieję na szczęśliwy związek miedzy Arturem a Lidką, mieli nadzieję że młoda ratowniczka zmieni nastawienie szefa stacji do siebie i całego świata, jednak… nie było w cale tak kolorowo jak się wszystkim zdawało.
Artur siedział w swoim gabinecie jak zwykle nad toną raportów, jednak nie mógł się skupić. Jedyne o czym myślał to o porwaniu, o tym że prawie nie umarł…
– A gdybym tak… umarł… ciekawe czy bym się wtedy z tobą spotkał…
Wziął do ręki ramkę ze zdjęciem Renaty.
– Tak bardzo za tobą tęsknie, tak bardzo mi ciebie brakuje…
Po policzku zaczeły spływać mu łzy.
– Doktorze… czy ja mogę dzisiaj wyjść wcześniej? Nowak mnie zastąpi…- Powiedziała Martyna, wchodząc bez pukania do gabinetu.
– Co… tak… idź… – Artur nawet się tym nie przejął.
– okej… dzięki doktorze… Martyna oddaliła się zamykając drzwi.
– hmm… Góra jest jakiś dziwny… Powiedziała do siedzących na kanapie Piotra, Lidki i Nowaka.
– Lidka, co mu zrobiłaś? Zaśmiał się Piotr
– ja? no nic… od miesiąca jest jakiś… dziwny… i nie wiem o co chodzi…
– a jak między wami w ogóle jest po… no wiesz po czym…
– Piotrek… nie interesuj się może co… – Zdenerwowała się na partnera Martyna.
– Nie no, spoko… przecież wszyscy widzieliście co się stało… No… jest… chyba jeszcze gorzej niż było…- westchnęła i wstała z kanapy.
– Co znaczy jeszcze gorzej? – zdziwiła się Martyna
– No… sama nie wiem, prawie ze mną nie rozmawia, no chyba że musi na akcji… nie wiem jak do niego dotrzeć…
– Ostatni raz zachowywał się tak dziwnie jak zmarła Renata… Może znowu złapał doła…
– Piotr… mów ciszej… jak usłyszy to pewnie poleci ci po premii…
– Spokojnie pani Kubicka, dzisiaj nikomu nie mam zamiaru odbierać premii, jak dla mnie to możecie wszyscy iść do domu… albo gdziekolwiek…- usłyszeli głos Artura który wychylił głowę z gabinetu.
– Może pójdę z nim porozmawiać?
– Nowy… ty? no błagam cię… prędzej będzie chciał rozmawiać z Potockim niż tobą o swoich problemach- Zaśmiał się Strzelecki.
– Jak możesz… ja jestem bardzo wrażliwy i może takiego kogoś mu właśnie trzeba…
– Dobra panowie, koniec tego cyrku, ja tam pójdę Lidka ruszyła w stronę gabinetu Góry.
– Artur?
– ee… tak Pani Chowaniec?- Artur schował do szuflady zdjęcie Renaty.
– Nie chowaj nic przede mną, nie musisz…
Podeszła i wyciągnęła zdjęcie.
– Myślisz o niej cały czas, prawda?- położyła mu dłoń na ramieniu.
– Ja? Chowaniec, proszę cię… nnie wyjeżdżaj mit u z takimi…
– Artur… Czy ty chociaż raz możesz zachować się jak człowiek?
– Pani Chowaniec… czy pani nie przesadza?
– Nie… to ty przesadzasz, ukrywasz się tu przed wszystkimi… martwimy się o ciebie… ja się martwię… – złapała go za rękę i usiadła na biurku.
– Uwaaażaj tam są ważne dokumenty…
– Nie obchodzą mnie dokumenty. Ty mnie obchodzisz… Już nie ważne co się stało pomiędzy nami ale… Artur martwie się o ciebie… od kilku dni prawie nie mamy z tobą kontaktu poza wyjazdami i rozkazami zróbcie to czy zróbcie tamto… nie możesz się wiecznie zamykać w sobie. Ja wiem że jest ci źle po odejściu Renaty ale…
– – Chowaniec… wy… wyjdź… dokończymy tę rozmowę później.
– Ja się stąd nie ruszam…
– Wyjdź powiedziałem… to jest rozkaz…
Lidka twardo trzymała się swoich zasad i nie ustępowała Górze.
– Nigdzie nie idę, nie możesz być teraz sam bo się kompletnie załamiesz.
– 21 es. wezwanie macie na…
– 21 es… przyjąłem ale… pojedzie podstawa… Strzelecki z Chowaniec… niech się rozerwą trochę.
– Ale Doktorze…
– Ruda, nie dyskutuj, jedzie podstawa i koniec. jak będzie potrzeba to przyjadę. Moi ratownicy sobie na pewno poradzą.
– Niech ci będzie.
– no Chowaniec, nie słyszałaś? masz wezwanie…
– Niech cie Artur…- Wściekła Lidka wyszła z gabinetu.
– Piotrek, jedziemy…
– My? we dwójke? heh… co ty mu zrobiłaś?
– Nic… nie chce o tym rozmawiać…. jedźmy już bo pacjent nam się przekręci.
***
Dzień dobry, pogotowie ratonkowe, co się stało?- Zapytał Piotr przyjeżdżając na lotnisko.
– Dzień dobry… chodźcie tu…. tu… tu… jest… zdażył się wypadek…
– Spokojnie proszę pani… wszystkim się zajmiemy. Lidka wziełaś sprzęt?
– Tak wzięłam. Może nam pani powiedzieć co się stało?
– No przecież mówię- starsza kobieta spojrzała się na ratowników z wyrzutem.
– Proszę pani, jak na razie to pani bełkocze bez sensu a w tym czasie ktoś może potrzebować naszej pomocy…
– Lidka… zaczynasz mowić jak Góra.- Zaśmial się Piotrek.
– Weź mnie nie denerwuj, chociaż ty dzisiaj…
– Pokaże, ja pokaże…- Kobieta zaprowadziła ratowników na miejsce ypadku. Mężczyzna leżał na ziemi, był nieprzytomny, wokoło było pelno ludzi.
– Proszę się rozejść, pogotowie ratunkowe. hallo proszę pana, czy pan mnie słyszy?- Piotr uklęknął przed pacjentem.
– ciśnienie w porządku, cukier też…
Nagle zza tłumu ludzi wyskoczyła kobieta ubrana cała na czarno z zakrytą chustą twarzą i kapeluszem na głowie.
– Już jes ustabilizowany, podałam mu relanium i glukozę, miał drgawki i nie reagował, zrobiłam wkłucie i…
– Co pani zrobiła? czy pani oszalała? nie może pani nic podawać pacjentowi przed przyjazdem karetki- lidka oburzona spojrzała się na kobietę.
– Spokojnie, jestem znaczy… byłam ratowniczką… wiem co robi…
– Jest pani ratowniczką? Czyżby? no dobrze… Lidka zabieramy pacjenta w takim razie… a pani… pani pojedzie z nami do szpitala.
– Ja? a ppo co?
– Po to że jeśli z pacjentem będzie coś nie tak to to będzie tylko i wyłącznie pani wina…
– Ale ja nie mogę…
– Nie interesuje mnie to, idziemy… zapraszam do karetki…
– Piotrek zawsze musisz postawić na swoim co?- Kobieta spojrzała się na niego jakby go bardzo dobrze znała.
– skąd… skąd wiesz jak się nazywam?- Zdziwił się.
– Piotr jedziemy… jest stabilny ale nie wiem ile jeszcze tak wytrzyma.
– yy tak… jedziemy…
Kobieta usiadła w karetce i pojechali do szpitala. Na szczęście pacjent przeżył podróż, nie było żadnych niepokojących objawów.
– Co mamy?
– Pacjent… eee… po napadzie drgawek… podano relanium i glukozę… stabilny…
– Piotrek? wszystko w porządku? Zapytała Anna która wypełniała kartę pacjenta.
– No tak… no nie… nie wiem, przy pacjencie spotkaliśmy dziwną kobietę… to ona pofała mu leki zanim przyjechaliśmy…
– Jak to? I co? co z nią zrobiliście?
– jest tu z nammi, kazałem jej z nami jechać.
– Bardzo dobrze, przyprowadź ją do mnie, już ja sobie… albo nie… daj ją Arturowi, na pewno porozmawia sobie panią która zachowała się nieodpowiedzialnie.
– Tak to dobry pomysł, może wróci mu jaka kolwiek chęć życia jak będzie mógł kogoś opieprzyć.
– chęć życia? Zdziwiła się Anna
– No wiesz… Renata… ciągle o niej myśli… Powiedział i odszedł.
– Dobra koleżanko… idziemy przed oblicza największego wodza stacji.
– że co? nie… ja… ja nie mogę tam iść…
– No jak to nie? pacjent przeżył ale to nie zmienia faktu że zachowała się pani nieodpowiedzialnie…
– Piotrek ja nie wiem czy to dobry pomysł zawracać Arturowi głowę…
– Lidka to idealny moment… jak kogoś ochrani na pewno zrobi mu się lepiej. przecież stawianie ludzi do pionu to jego ulubione zadanie.
Przysli do stacji. Stanęli w drzwiach. Kobieta rozglądała się po pomieszczeniu
– Na prawdę muszę… no Strzelecki… proszę cię…
– Skąd znasz moje imię i nazwisko? przecież nie mam go wydrukowanego na kombinezonie… a ja cię nie znam kobieto…
– Znasz mnie… i to nawet lepiej niż ci się wydaje…
– Co? Nie rozumiem…
Kobieta zdjęła kapelusz, jej długie rude włosy spadły na ramiona.
Piotrek zamarł
zdjęła chustę z twarzy…
– Ja pierdziele… Renata?!
Ale… jak… jak to możliwe…
Piotrek odsunął się od niej i złapał się kanapy.
– Widzisz piotr… czasem każdy musi na jakiś czas zniknąć…
– Ale przecież ty… przecież ty nie żyjesz…
– już pani może wejść, doktor góra się ucieszył że doprowadzi kogoś do porządku. powiedziała lidka wychodząc z jego gabinetu.
– Piotr, coś się stało, wyglądasz jakbyś zobaczył…
– Duuucha… Lidka ja widzę ducha…
– Co ty brałeś Piotrek? Lidka spojrzała na kobietę stojącą przed nim.
— o cholera… re… renata…?
– Tak dokładnie a ty to…?
– Lidia… Lidia Chowaniec… – Lidka nie wiedziała czy ma omamy po ciężkim dyżuże czy może wypiła za dużą ilość kawy…
– Jak to możliwe…
– Spokojnie, wszystkiego się dowiecie, ale najpierw chciałabym porozmawiać z Arturem…
Oznajmiła i powoli weszła do jego gabinetu
– Nikt was nie nauczył że się puka? Co do cholery… – Artur z wrażenia wstał z krzesła.
– Cześć Artur… miło cię widzieć po tak długim czasie…
– Ja… Co… Strzelecki… Wszołek… Chowaniec… ktokolwiek… ja mam chyba cholera chalucynacje.. Strzelecki!!!
– Artur… nie jestem chalucynacją… wróciłam…- podeszła do niego i ujeła jego dłoń.
– Ale to nie możliwe… przecież ty… nie…
– nie żyje? to chciałeś powiedzieć? tak… chciałam zebyście tak wszyscy myśleli…musiałam na jakiś czas wyjechać, bardzo daleko, musiałam przemyśleć kilka rzeczy…
– nie… nie wierzę ci… kim ty jesteś… Strzeleeecki!! wasze żarty mnie nie bawią!!
– Artur uspokój się… to na prawdę ja… mam ci dowód pokazać żebyś mi uwierzył?
– Skoro… skoro to ty to kto jest na… na cmentarzu… kogo uśmiercił Stanisław… kogo do cholery!!
– Nie wiem… Potocki powiedział że mi pomorze zniknąć… Tak wiem, też do tejj pory w to nie wierzę ale… pomógł mi… kiedy do niego trafiłam, operacja się udała, obudziłam się i powiedziałam mu o wszystkim. Powiedział że mi pomoże i… przeniósł mnie do jakiejś innej kliniki gdzie doszłam do siebie i potem wyjechałam. a na moje miejsce by moja śmierć była bardziej wiarygodna… podstawił inną pacjentkę pdobną do mnie… Artur ja… na prawdę nie chciałam żeby to tak wyszło ale, ale nie miałam wyjścia… musiałam wyjechać…
– Nie. Nie wierzę ci… Potocki nikomu nie pomaga a Renata na prawdę nie żyje….
– a teraz mi wierzysz?- zdjęła mu okulary i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.
Teraz wiedział, wiedział że to na prawdę ona, czuł się tak jak na ich pierwszej randce. Był pewny że to prawdziwa Renata.
Lidka nie wytzrymywała napięcia. Weszła do gabinetu Gory a to co zobaczyła kompletnie wyprowadziło ją z równowagi Wkroczyła do akcji i rozdzieliła ich z objeć.
– Co ty sobie myślisz? Ruda małpo… myślisz że jak wróciłaś to teraz będzie jak dawniej… o nie… nie wiesz co Artur przeżył… nie zdajesz sobie sprawy z tego co czuł jak ciebie nie było… jak postanowiłaś sobie o tak po prostu zniknąć jak zwykły tchórz…
– Pani Chowaniec, ostrzegam że jak się pani nie uspokoi to…
– Zamknij się Artur… po prostu się zakmnij i przejżyj na oczy…
– Lidka tak? daj spokój, my się z Arturem na prawdę kochamy i nikt i nic nas nie rozdzieli. nawet ty…
– Tak myślisz?- Lidka stanęła zasłaniając Artura.
– Tak właśnie myśłę.- Renata spod płaszcza wyjęła pistolet i wymierzyła prosto w nią.
– Możesz wypowiedzieć swoje ostatnie życzenie… pani Chowaniec- Renata zaśmiała się.
– Lidka… Lidka…!!
– Obudź się… Lidka…
Piotrek i Martyna stali nad Lidką, która spała na kanapie w stacji, zwijając się jak wąż i krzycząc jakieś pojedyncze słowa.
– Ma gorączkę… ze 40 stopni…
– Martynka leć po doktora… bo my tu nic nie zdziałamy…
Martyna tak właśnie zrobiła. weszła do gabinetu góry, który ciągle siedział i gapił się w zdjęcie Renaty.
– Doktorze… jest pan potrzebny…
– Kubicka czy wy nie możecie sobie iść do domu…
– AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!
Krzyk Lidki był słyszalny w całej stacji. Góra zerwał się na równe nogi.
– Co jest do cholery?- Stał i patrzył się na swoich ratowników.
– Ma wysoką gorączkę, drgawki i … wygląda jakby spała ale nie możemy ją wybudzić…
– Pani Chowaniec… czy mnie słyszysz… Lidka do cholery jasnej masz na tychmiast się obudzić…
Strzelecki deska… kubicka monitor… szybko musimy ją zabrać do szpitala…
– Tak jest doktorku…- Piotr poleciał do karetki.
– A Szlag, nie ma czasu na deske…- Powiedział Góra i wziąszy Lidke na ręce pobiegł prosto do karetki

15 replies on “Rozdział 5”

Cieszę się że się podoba 😉
Następny rozdział jest w planie, przewidywany czas na jego napisanie i publikacje- nie mam pojęcia 😉 ale na pewno coś jeszcze będzie

o matko a więc musie naszą gwarą Nataleczko. Hmmmmm Cały rozdział yyy szczałam kasa świadkiem, ale nie
podobał mi się pistolet nieeeeee proszę niech się leją biją, ale nie przesadzaj :Da tak po za tym to
cię kocjam 😀 no i chyba jestem gotowa na dalej

O kurde! Jakoś jak napisałaś o chuście renaty, to myślałam, że jest terrorystką haha. Ale akcja mrożąca
krew w żyłach. Renata po wyjeździe wydaje się, hm… NIezrównoważona, ale nie wypowiadam się o ludziach,
których nie znam 😉

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink